Aniołowie

środa, 30 września 2015

Reset

Jesień. Rok temu..Nagłe pogorszenie się stanu emocjonalnego Miłosza. Pisałam wtedy że nigdy nie było tak źle jak tej jesieni..Aktualnie przerabiamy to samo. Stan Miłosza bardzo się pogorszył z dnia na dzień. Odmawia wykonywania najprostszych czynności, dokonując aktu autoagresji. Rzuca sie na podłogę i bardzo silnie uderza głową o podłogę. Ogarniają mnie różne emocje, od smutku, po żal i złość. Jako matka nie mam sobie wiele do zarzucenia. Robię co mogę żeby Miłosz miał terapie,  żeby miał możliwości rozwoju, przy czym niczego nie pragnę tak mocno jak tego żeby był szczęsliwy..
Terapia behawioralna jest dość wymagającą formą edukacji. Czego niestety Miłosz nigdy nie lubił. Nagle ktoś wymaga od niego żeby ćwiczył? Pracował..podczas gdy do tej pory praca nad zachowaniami trudnymi była pomijana. Wywołuje w nim to niestety fale agresji. I tu załącza mi sie w głowie bunt i żal, dlaczego tak się dzieje. Co mu tak bardzo zależy żeby pokazać że to on rządzi, że tylko jego warunki są ważne. I za wszelką cene chce to egzekwować. Jego życie byłoby dużo prostsze gdyby upór który w nim siedzi osłabł. 
I tu pojawia się pytanie czy jest sens bronić się przed lekami wyciszającymi? Po diagnozie Miłosz na start od razu dostał do ręki rispolept. Wtajemniczeni w świat autyzmu wiedzą jaki to lek.. Jednak nie dopuściłam do mozliwości podania go Miłoszowi. Uważałam że nie jest mu potrzebny..Czyżby? Być może siedzi coś w jego głowie co nie pozwala mu funkcjonować w miarę spokojnie. Przyznam że nie wiem już co robić.. Do przedszkola jeździ bardzo chętnie, po szkole również jest szczęśliwy i zadowolony.oczywiście dopóki czegoś się od niego nie wymaga... na lekcjach niestety nie potrafi się w ogóle podporządkować. Być może nadal stara się utrzymać pozycję i szuka granic. Jednak zdecydowanie za długo to trwa..Zwyczajnie zaczęlismy się bać że zrobi sobie krzywdę. Po konsultacji z neurologiem podaliśmy mu hydroksyzynę jednak ona chyba kompletnie na niego nie działa..Pod koniec miesiąca jedziemy do psychiatry, niech ona zadecyduje co dalej. Miłosz w zasadzie odkąd ma odstawioną depakinę tak szaleje..być może że ona działała na niego trochę wyciszająco. 

I jeszcze słówko o Mateo. W klasie zaaklimatyzował się dość dobrze. Nie wstaje nie biega, a tego się bałam..panie robią mu krótkie przerwy w pracy. Nie wstaje też dlatego bo nie wolno..a Mateo zasad bardzo przestrzega. Także trochę się przestraszyłam gdy powiedział że nie wolno chodzić do łazienki w czasie lekcji. Obawiam się że jego pecherz by tego nie wytrzymał, więc wytłumaczyłam paniom że trzeba czasem uważać na to co się mówi, dosłowności z którymi Mateo ma problem. Niestety kontakty społeczne leżą i kwiczą. Próbuje integrować się z dziećmi przy czym kompletnie nie rozumie ich zachowań. Ciągle narzeka że są za głośne, że biegają, krzyczą, używają niecenzuralnych słów, Co chwila się obraża i nie potrafi pracować w grupie. Zakupiłam mu wyciszające słuchawki które używa w chwilach dużego natęzenia hałasu. Bardzo nasiliły się jego fiksacji. Ostatnio ciągle chodzi z plastikową rybką i zbiera materiały o rybkach akwariowych.  Lada dzień ma ruszyć grupa socjoterapeutyczna na którą pan dyrektor wyraził zgodę. Jednakże niestety pan psycholog szkolny kompletnie nie zna się na autyzmie. Także nie wiem czy za wiele nam tu pomoże. Na szczęscie wyszukałam w pobliskim Kwidzynie Samodzielny Publiczny Ośrodek terapii w którym realizują świadczenia terapeutyczne na skierowanie NFZ. I już 14 pażdziernika ma konsultacje i mam nadzieję że obejmą go bezpłatną terapią. Zależy mi też na terapii SI. Tylko nie wiem czy ją też mają ofercie , jeśli nie to w tym samym budynku mozna ją realizowac płatnie. Bynajmniej mam nadzieje szczególnie na psychoterapię.

Miłosz niestety nie chce wsiadać na konia, więc zajęcia z hipoterpaii narazie odbywają się pod postacią króliko i psoterapii haha. Jednak co mniejsze to bezpieczniejsze. Moze uda się za jakiś czas??



I na koniec. Zajęcia z języka angielskiego to dla Miłosza strzał w dziesiątkę. Wszyscy są zaskoczeni jak Miłosz dobrze sobie z tym językiem radzi. I mimo że nie jest najwyżej funkcjonującym dzieckiem w przedszkolu to z angielskiego jest najlepszy. 

sobota, 26 września 2015

WWR i Wszystko jasne

WSZYSTKO JASNE potrzebuje naszej pomocy. Rodzice dzieci niepełnosprawnych posiadających opinię o Wczesnym Wspomaganiu Rozwoju proszeni są o wypełnienie ankiety dotyczącej jakości tych usług. Często zajęcia te to fikcja a żeby coś zmienić Wszystko Jasne potrzebuje danych. Pomożecie???

Poniżej link do ankiety

Ankieta Wczesne Wspomaganie Rozwoju

piątek, 25 września 2015

Poliglota

Miłosz od kilku tygodni ma w przedszkolu dogoterapie. Terapia przynosi świetne efekty. Kiedyś Miłosz w ogóle nie zauważał zwierząt teraz z daleka krzyczy pies, kot i inne takie. Ostatnio nawet policzył stado biegajacych samopas psów. Zajęcia z psem Miłosz bardzo lubi. To także inna forma nauki. Mnie też ona bardzo cieszy bo zawsze podświadomie wiedziałam że jest mu potrzebna. Niestety do tej pory nie było to możliwe.
Kto zna już trochę Miłosza ten wie że fascynuje się językiem angielskim. Do tej pory pracujący z nim terapeuci raczej ograniczali mu kontakt z tym językiem. A ja znów podświadomie i trochę na przekór nie chciałam tego robić. Cieszyło mnie to ze próbuje się komunikować w tym języku. Naukę j. Angielskiego Miłosz rozpoczął dość wcześnie. Nauczycielem był tablet i aplikacje anglojęzyczne oraz edukacyjne bajeczki również w Tym języku. Miłosz jest po prostu samoukiem. Nie jestem pewna Ale chyba wypowiada więcej wyrazów angielskich niż polskich. Może ktoś się oburzy ale szczerze to nie jestem pewna czy angielski nie jest kluczem do świata Miłosza. A ja sama byłabym szczęśliwa żeby po prostu się komunikowal choćby miał to być j.angielski.
Jak już kiedyś pisałam marzenia się spełniają. W tygodniu dowiedziałam się ze Miłosz w przedszkolu dwa razy w tygodniu będzie miał j.angielski! I jest już po pierwszych zajęciach. Pani jest w prawdziwym szoku jak dziecko tak mało mówiące może tak operować innym językiem. Ogólnie Miłosz budzi tym zainteresowanie pań. I jest zamysł rozwijania tego talentu. Trzeba tylko uważać żeby się nie zafiksował.
Strasznie się cieszę ze ktoś w końcu dostrzegł to co mnie samą intryguje od dłuższego czasu.
Miłosz nie poprzestaje na angielskim od jakiegoś czasu ćwiczy też ...rosyjski

czwartek, 17 września 2015

Przedszkolak

Ostatnie cięzkie dni Miłosz ma narazie chyba za sobą. Aż boję się zapeszać. Powoli wraca Miłosz - ten wesoły uśmiechnięty i gotów do dalszej pracy. Zarówno wczoraj jak i dziś w końcu usłyszałam pochwałę. Jest dużo spokojniejszy i bardziej chętny do ćwiczeń. Jutro dogoterapia więc już się cieszy. Uwielbia zajęcia z psem Dieslem. A pani od dogoterapii nachwalić się Miłosza nie może, że taki chętny do zabawy i pracy - prawie jak nie Miłosz. Więc jednak tak jak przypuszczałam kontakt z psem działa na niego bardzo pozytywnie. 
Powoli wraca też jego apetyt, i tak myśle ze tu duży wpływ miała jednak depakine. Po odstawieniu znów zaczyna jeść więcej rzeczy. I odpukać ataki się nie pojawiają, minęło już 10 miesięcy do ostatniego dużego ataku. Mam nadzieje ze ten stan potrwa wiecznie. 
Dojazdy do przedszkola Miłosz nadal znosi bardzo dobrze, wręcz za dobrze. Dziś pani które go dowożą przeprowadziły z nim niezły dialog. Zapytały czy jedziemy do mamy i taty? - NIE. Czy jedziemy do pani Mileny?- NIE. To może zatankujemy auto i będziemy dalej jeździć?? TAK!!! 
W IPECIE Miłosza jest punkt o odpowiadaniu na pytania o sobie. No i pani Miłosza nauczyła go odpowiadać na pytanie jak ma na imię mama i tata? Kasia i Janusz..no tylko Miłosz wziął to bardzo dosłownie i awansowaliśmy z mężem z mamy i taty na Kasie i Janusza! Miłosz nie woła mama tylko KASIA! Nawet gdy widzi napis mama czyta KASIA. haha. Trochę potrwa nim zrozumie że to nie tak. 
Wczoraj wyszłam na wywiadówki i mąż po niego wyszedł gdy wrócił z przedszkola. Zdenerwował się i rozkładał recę w geście - NIE MA i werbalnie KASIA. Potem obleciał wszystkie pokoje w poszukiwaniach. Po moim powrocie długo nie widziałam w jego oczach takiego szczęścia że jestem, że wróciłam. Obściskał mnie obcałował. No kocha mamę, no nie??

Na nasze aukcje charytatywne przyfrunęły śliczne sówki, własnoręcznie robione przez Magdalene, wieloletnią przyjaciółkę. Tę samą która kiedyś zrobiła nam janiołki. Dochód ze sprzedaży sówek zostanie przeznaczony na przyszłoroczny turnus rehabilitacyjny dla Mateo i Miłosza. Niestety kwota jest kosmiczna 9200zł więc nie mam szans zabrać całą trójcę. Nawet nie wiem czy damy radę uzbierać tę sumę ale próbować trzeba co pokazał zeszły rok, cuda się zdarzają. 
Sowy zrobione są z zimnej porcelany. Mają zaczepy do łańcuszka. No i są prześliczne. Zapraszam do licytacji.  Aukcje dla chłopców