Aniołowie

czwartek, 17 września 2015

Przedszkolak

Ostatnie cięzkie dni Miłosz ma narazie chyba za sobą. Aż boję się zapeszać. Powoli wraca Miłosz - ten wesoły uśmiechnięty i gotów do dalszej pracy. Zarówno wczoraj jak i dziś w końcu usłyszałam pochwałę. Jest dużo spokojniejszy i bardziej chętny do ćwiczeń. Jutro dogoterapia więc już się cieszy. Uwielbia zajęcia z psem Dieslem. A pani od dogoterapii nachwalić się Miłosza nie może, że taki chętny do zabawy i pracy - prawie jak nie Miłosz. Więc jednak tak jak przypuszczałam kontakt z psem działa na niego bardzo pozytywnie. 
Powoli wraca też jego apetyt, i tak myśle ze tu duży wpływ miała jednak depakine. Po odstawieniu znów zaczyna jeść więcej rzeczy. I odpukać ataki się nie pojawiają, minęło już 10 miesięcy do ostatniego dużego ataku. Mam nadzieje ze ten stan potrwa wiecznie. 
Dojazdy do przedszkola Miłosz nadal znosi bardzo dobrze, wręcz za dobrze. Dziś pani które go dowożą przeprowadziły z nim niezły dialog. Zapytały czy jedziemy do mamy i taty? - NIE. Czy jedziemy do pani Mileny?- NIE. To może zatankujemy auto i będziemy dalej jeździć?? TAK!!! 
W IPECIE Miłosza jest punkt o odpowiadaniu na pytania o sobie. No i pani Miłosza nauczyła go odpowiadać na pytanie jak ma na imię mama i tata? Kasia i Janusz..no tylko Miłosz wziął to bardzo dosłownie i awansowaliśmy z mężem z mamy i taty na Kasie i Janusza! Miłosz nie woła mama tylko KASIA! Nawet gdy widzi napis mama czyta KASIA. haha. Trochę potrwa nim zrozumie że to nie tak. 
Wczoraj wyszłam na wywiadówki i mąż po niego wyszedł gdy wrócił z przedszkola. Zdenerwował się i rozkładał recę w geście - NIE MA i werbalnie KASIA. Potem obleciał wszystkie pokoje w poszukiwaniach. Po moim powrocie długo nie widziałam w jego oczach takiego szczęścia że jestem, że wróciłam. Obściskał mnie obcałował. No kocha mamę, no nie??

Na nasze aukcje charytatywne przyfrunęły śliczne sówki, własnoręcznie robione przez Magdalene, wieloletnią przyjaciółkę. Tę samą która kiedyś zrobiła nam janiołki. Dochód ze sprzedaży sówek zostanie przeznaczony na przyszłoroczny turnus rehabilitacyjny dla Mateo i Miłosza. Niestety kwota jest kosmiczna 9200zł więc nie mam szans zabrać całą trójcę. Nawet nie wiem czy damy radę uzbierać tę sumę ale próbować trzeba co pokazał zeszły rok, cuda się zdarzają. 
Sowy zrobione są z zimnej porcelany. Mają zaczepy do łańcuszka. No i są prześliczne. Zapraszam do licytacji.  Aukcje dla chłopców


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz