Aniołowie

czwartek, 31 stycznia 2013

wysypeczki cdn

No i cóż wczoraj podreptalismy znów do lekarza Miłosz nadal wygladem przypomina biedronkę. Obsypane ma czoło, głowę pod włoskami i głownie za uszami, troche na pleckach. Nie dały rady sterydy, leki alergiczne..Na szczęscie płuca oskrzela czyste, wiec jednak bańki coś pomagają.
No i w sumie dziś mógłby iść do przedszkola jednak z takim wyglądem nie osmieliłam się go posłać. Miłosz dostał wczoraj do smarowania maść cholesterolową i daj bóg niech pomoże bo niech się wali cały świat ale w poniedziałek już musi iść, przerwa była dostatecznie długa, aż 3 tygodnie.
Już widzę jak się wygina idąc w stronę szkoly.
Wczoraj do lekarza wybraliśmy się póznym popołudniem, coby kolejka była jak najmniejsza. O ile Miłosz w korytarzu poczekalni juz zwykle nie płacze, za to wyciera całym sobą podłogę. Czym oczywiście wzbudza ludzką ciekawość. Wczoraj z premedytacją na kurteczkę załozyłam znaczek mam autyzm, oraz ubrałam małemu bluzeczke z napisem informującym na jakie schorzenie choruje. Jak zwykle doszło do szorowania podłogi brzuchem i rączkami, pani sprzataczka podeszła do Miłoszka i mówi kochanie wstań bo będziesz cały brudny, dodam że podłoga w błocie od sniegu i deszczu, no i zaczęła czytać napis..nie jestem niegrzeczny, zasmiała się no faktycznie, dokończyła czytać..mam autyzm..hehe jej mina bezcenne. Wiecej nie komentowała. Na szczęscie w ośrodku jest przepis że dzieci do lat 4 wchodzą po dwójce dorosłych więc szybko wciśneliśmy się do gabinetu.  Pani dr coś bez humoru, więc czym prędzej wychodziliśmy. No i tu zaskok bo mały bez oporów ruszył w stronę domu. Chwaliłam go po drodze jaki to jest grzeczny. Weszlismy do apteki no i po wyjściu niestety odezwał sie mały diablik w głowie Miłosza który nakazywał mu nie iść do domu. Walnął dwa razy na glebę prosto w kałużę i wtedy zagadałam go autami. Pokazywałam jakie jedzie i jaki ma kolor, pokazywałam gdzie jedzie , z której strony i tak zagadany zaczął podążać w stronę domu. A jak już zobaczył dom to dostał speeda i biegł prosto do chaty. Także czasem nie taki diabeł straszny jak go malują, trzeba sposobem, oby działał na dłużej..
Dziś odnotowałam mały sukces kulinarny, zjadł mojego gotowanego pulpecika to coś nowego w jego menu. Także mam nastepną rzecz w której mogę coś przemycić planuję dorzucać tam jakies warzywka i mielić i zaś na tym skorzysta:))
Smarujemy się maścia, podajemy leki na alergie mam nadzieje ze mu to zniknie do poniedziałku bo jesli nie to nie wiem czy mogę go zaprowadzić ale czyba tak zrobie bo ja wiem kiedy mu to zniknie? Pokrzywka moze trzymać nawet kilka tygodni!!! Masakra, i nie mam pojecia od czego to ma.

Dziś zasiadłam do kompa i znalazłam fajny sklep z róznymi pomocami dla Miłoszka. To co ma w domu kompletnie mu się znudziło. A i ja straciłam wenę na zabawy z nim. Szybko się nudzi i nie bardzo chce współpracować. 
Taką ścieżkę sensoryczną znalazłam tylko nie mam pojecia czy będzie chciał się w to bawić. I trochę się waham kupić nie kupić. 


Balansująca wieża wyglada fajnie, Miłosz bardzo lubi takie układanki. 


Miłosz miał i ma problemy z kształtami, może to pozwoli mu na opanowanie tej sztuki?
Wziełam też kilka układanek drewnianych które uwielbia.

Sama już czesto nie wiem jak wymyśleć twórczą zabawę. Czy ktoś mógłby mi polecić jakąś ksiązke w tym temacie? 



poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wizytówka

Chciałabym serdecznie podziekować wszystkim osobom które zgłosiły się do pomocy z rozpropagowaniu wizytówki z prośbą o 1 procent podatku dla naszego Miłoszka. Nie spodziewałam się że aż tyle osób odpowie na nasz apel. Kiedy 2 lata temu Usiłowałam pomóc małemu Frankowi w zbieraniu funduszy na leczenie i rehabilitację, nigdy nie myślałam że mogę kiedyś znależć się w podobnej sytuacji, I chyba sprawdza się stare powiedzenie że dobro powraca. Nigdy nie byłam obojetna na krzywdę innego człowieka, dziś gdy sami tej pomocy potrzebujemy czuje i wiem że mamy wkoło siebie kilka a nawet kilkanaście dobrych aniołów którzy są z nami i pomogą w potrzebie. Może kiedyś Miłoszek sam za to podziekuje. Na razie ja za niego BARDZO DZIEKUJE.
Wizytówki zamówiłam na allegro. Graficy sie postarali i bardzo szybko w weekend powstała wizytówka, na podstawie ulotki która opracowała nam Danusia:*
Dedykuję ją również Ewie oraz wszystkim Olsztyńskim mamom, bardzo żałuję że nie mogę działać z wami ale całym sercem jestem z wami. Tył wizytówki ma propagować gadżety związane z autyzmem. 


Na koniec dzisiejszego krótkiego posta chciałam się pochwalić że Miłosz coraz bardziej rozumie mowę. Dziś kolejny raz pokazał że wie o czym matka mówi. Gdy powiedziałam że idziemy po bananka, zerwał się i pobiegł do miseczki gdzie je trzymam.:)

niedziela, 27 stycznia 2013

Apokalipsa

Mówiłam cos ostatnio że boje się ze mały po naszym ekstremalnym spacerze będzie chory? Mówiłam a nawet krakałam, no i wykrakałam, dzis osadzilismy się pilnie w ambulatorium pediatrycznym. Chwalic Boga mam jednego normalnego i dobrego sąsiada który bez chwili wahania usiadł za kierownicą. Czemu tak pilnie? Otóz zauwazyła jakiś dwa dni temu że mały bardzo drapie się po głowce, hmm wszy mi nawet przez głowę przemkneły, no ale gdzie by złapał skoro nigdzie nie wychodzimy. Głowy obadac sobie nie dał. Wczoraj zauwazyłam ze cała twarz mam w plamkach sędzących jak diabli, popędziłam po tapetę bo wygladałam jak upiór, hmm głowa też zaczęła mnie sędzieć. Kurna wszy czy nie wszy haha, byłam w panice. Wieczorem krótka piłka Miłosz zaczął kaszleć, moja euforia spowodowana drukowaniem wizytówek z 1 procentem drastycznie spadła. Bańki, postawiłam, nie zaszkodzą. Trochę szarpaniny było no ale co sie nie robi żeby uniknąć następnego antybiotyku. W nocy po raz pierwszy od dawna Miłosz nie mógł spać przyszedł do mnie do łozka i kręcił sie z godzinę. Pomyslałam ze to wpływ baniek. Rano zaczął się dusić, kaszel piejący..Panika co robić..Zauwazyłam też że buzię ma w plamach obejrzałam tułow też nieciekawie, ale najbardziej za uszkami i na głowie czerwień jak ogień, nic dziwnego że się tak drapie. W panice podałam sambutamol na rozkurcz, troszkę pomogło, ale bardzo się bałam że to ospa. Przyjęto nam w prywatnym pediatrycznym ambulatorium. Osłuchowo czysty, gardło lekko czerwone, a ze w środe miał ostatnią dawkę antybiotyku to tym razem nic nie dała..Diagnoza ostra pokrzywka ze skurczem krtani, początki wirusówki. Dostał leki na alergię, sterydy, fack juz którys raz z kolei, i przeciwirusowe Neosine. I tylko modlić się coby mineło bo jak nie to wśrodę kontrol i pewnie znów anty, ale tym razem poprosze o zastrzyki nie mam juz siły wciskać mu tych leków. Teraz jakoś poszło bo na czczo ale wieczorem pewnie tfu tfu znów bede łapać żygi:/ Dostał też szczepionkę w kropelkach donosowa, więc problem tabletek opanowany. Mamy tez próbowac robic mu inhalację ha juz to widzę ale na siłe po troszke bede.. Ciekawi mnie tylko skąd ta pokrzywka bo ani nic nowego nie jedliśmy, ani nie piliśmy..Chyba ze u mnie to nie pokrzywka tylko starość haha. Wyczytałam ze przy Hashi bardzo często pokrzywka wystepuje, moze ma to jakiś związek..Jezu ale sie boje że leki nie pomogą i znów zejdzie mu na oskrzela. 
Chyba juz nigdy nie pozbedziemy się tych chorób i znów cały tydzien do przedszkola nie pójdzie, to chyba najgorsze..

Postanowiłam ze wydrukuję ulotki z 1 procentem. Uparłam się ze pojedziemy na turnus rehabilitacyjny, sęk w tym że muszę uzbierać sporą kwotę. Poniewaz wczorajszy dzień dodał mi skrzydeł, postanowiłam tez zapisać się na kurs Makaton, który odbedzie się 12 kwietnia we Włocławku, jestem w stanie tam dojechac tym bardziej że mąz juz bedzie.
muszę działać, muszę poznać ten cholerny autyzm. Jesli mam z nim walczyć muszę wiedzieć z kim walczę. Ksiązki i internet to za mało, tym bardziej ze na żadnego lekarza liczyc niemoge.
Jesli jeszcze ktos byłby w stanie nam pomóc w rozprowadzaniu ulotek z 1 procentem bylibysmy ogromnie wdzięczni. Nie chodzi tu o wciskaniu komuś na siłe ulotek, ot po prostu zostawić gdzieś w przychodni, czy banku..Bardzo proszę o zgłaszanie się, ja podeśle listem wizytówki, plany na ten rok, zaliczyć turnus, zwiekszyć terapię logopedyczną, rozpocząc dogoterapię, zwiekszyć ilość terapii SI, niestety wszystko zalezy od tego nieszczęsnego procenta. Jesli jest ktos jeszcze kto zechciałby nam pomóc zapraszam serdecznie.

sobota, 26 stycznia 2013

Wiatraki

Kolejny raz wczoraj przekonałam się że walczymy z wiatrakami. Ponieważ choroba troche odpuściła postanowiłam wczoraj wyciągnąć dzieci na spacer. Mat aż skakał z radości że w końcu wychodzimy. Miłosz duzo dużo mniej. Gdy tylko zobaczył buciki uciekł w ciemny kąt nie zamierzając łatwo się poddać. .
Cofnę się w czasie dwa lata..14 miesięczny brzdąc podnosi krzyk gdy skręcam wózkiem nie tam gdzie on uważa za słuszne. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem ale pomyślałam że po prostu uznaje drogę którą wybrał za ciekawszą. Z dnia na dzie nasze spacery podporządkowały się rządom małego dziecka. Mieszkaliśmy niedaleko lasu niestety nie był dla Miłosza szczytem marzeń.  
Z bólami więc omijaliśmy go. Gdy nauczył się chodzić sytuacja wcale sie nie poprawiała, ciągnął za rękę w swoją stronę. Z czasem nasz spacer był bardzo monotonny zawsze chodziliśmy tą sama drogą, dokładnie tę samą. Potrafił dokładnie "obliczyć" metry gdzie skręcić. Od zawsze nie chciał wracać do domu, jakby ciągle było mu mało. Dziś pluję sobie w brodę że nie wiedziałam że to objaw autyzmu. Moje wyobrażenie o autyzmie daleko odbiegało od rzeczywistości. 
Podobnie rzecz się miała na jakiś wyjazdach, wybierał np prawą stronę chodnika, konkretną ulicę. I za nic nie chciał wchodzić do sklepów, przychodni, urzedów. Mieliśmy niezła jazdę gdy próbowaliśmy zrobić z nim zakupy. Przeważnie mąż czatował z nim w aucie, ja w biegu w markecie. Pamietam że miał bdb pamięć wzrokową wystarczyło skręcić autem w drogę do marketu  albo domu i podnosił dziki wrzask. Zycie z Miłoszem od początku było inne. Nie znam go w innym wydaniu. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek miał regres, ot po prostu jakby się z tym urodził..Stopniowo powoli objawy sie pogłębiały.
Gdy od pediatry padło słowo autyzm, ja zagłebiłam lekturę, układanka ułozyła się sama. Praktycznie od początku nie miałam wątpliwości ze to własnie autyzm. O chorobie wiemy od końca czerwca. Od tego czasu bacznie obserwuję każdy objaw, każdy postęp. Ten blog min. słuzy jako pamietnik, żeby wiedzieć kiedyś co kiedy. 
Wczorajszy spacer to był koszmar. Póki szlismy jego drogą było ok, gdy doszliśmy do punktu zwrotu, nastapiła awantura. Miłosz nie chce wracać w stronę domu. Zna juz większość dróg i wie dokładnie która prowadzi do mieszkania. Poszedłby kilka kilometrów ale nie zawrócił. Niewazne ile ten spacer by trwał, nie ma opcji powrotu. Nie ma opcji wejścia na zakupy. Kiedys wrzuciłam do wózka i mimo wyginania się szliśmy, dziś jest coraz cięższy, coraz bardziej złośliwy. Jakiś czas temu spacer odbywał się w miarę normalnie, troszke oporu ale szedł i wracał do domu. Teraz znów niestety wróciło wszystko co złe. W momencie próby zawracania rzuca sie na chodnik i nie ma najmniejszego zamiaru się podnieść i iść. Odchodzę kawałeczek ale to nie działa, żadne prośmy, krzyki z mojej strony tez. Zadna zachęta, on w takiej chwili intensywnie mysli tylko o tym jak się nie poddac, jak nie wracać. Stalismy więc jak te barany na drodze z pół godziny, ludzie się gapili na nas jak na wiariatów. Wiem co myslą to widać w oczach, "co za bachor niewychowany, a matka zamiast trzasnąc na tyłek pozwala sobie na łep wchodzić". Smutne to ale nie będe wszędzie zakładac mu znaczka, zresztą 70 procent ludzi z którymi miałam styczność nie wie co to autyzm, mimo jego dziwacznych zachowań, każdy kwituje że nie wygląda na dziecko autystyczne. Chyba film z Brusem Wilisem działa na wyobraznie wiekszości ludzi. 
Leżał więc na tym sniegu świezo po chorobie, ja bezradna bo jak dotargac takie dziecko km do domu? W końcu wziełam go na ręce i szłam z jęzorem na wierzchu. Miłosz jest duzy na swój wiek i swoje waży. Daleko nie uszłam. Miłosz zadowolony tym że matka niosła rządał jeszcze..a wiem że nie mogę go nosić, nie daję rady, jest za cięzki. Sanki odpadają nawet nie usiądzie. 
W końcu dotarlismy do domu a ja się zastanawiam nad tym czy jeszcze kiedys pójde z nim na spacer. Chce z nim wychodzić, nie chce sie z nim zamykać w domu. Ale jak ??Jestem bezradna nie mam juz siły na szarpanie się z nim..W domu niebo a ziemia, dziecko spokojne zadowolone z życia. Ma nową pasję układanie klocków, autka odeszły na bok, chwała bogu. Jednak musimy wychodzić a ja się boję, boję się reakcji własnego dziecka. W ltym i marcu mamy sporo wyjazdów do Olsztyna nie wyobrażam tego sobie. Mamy tam czekać na wizyty po kilka godzin a ja juz dziś jestem przerazona co bedzie. On nienawidzi czekać stać w miejscu a jesli jeszcze dodac do tego tłum ludzi mamy mieszanke wybuchową. 

Na koniec moich gorzkich żalów chciałam się pochwalić że mamy postęp w rozumieniu mowy. Reaguje doskonale i bez gestów na "przebieramy doopkę", kładzie się wtedy prędziutko, "idziemy umyć rączki". bierze mnie za rece i pędzi do łazienki, "idziemy po piciu" leci do szafki gdzie stoją jego soczki, "idziemy do przedszkola" to działa jak płachta na byka no ale cóz:/ Zawsze to jakis postęp. I wracając do peunty w tytule, 2 kroki do przodu - jeden, dwa do tyłu, chyba trzeba sie przyzywyczaić do tej ciągłej huśtawki. Modle się tylko żeby nigdy nie dotknął nas taki prawdziwy regres a z cała resztą będziemy walczyć. Brakuje mi osoby wspierającej, która na bieżąco podpowiadałaby co robić z nim w domu, jak reagować na takie zachowania, przydałyby mi się jakieś warsztaty dla rodziców, niestety nic tu takiego nie ma. Nie mam nawet pojęcia gdzie szukać czegoś takiego, Centrum autyzmu do którego jezdzimy nic takiego nie oferuje..

Dziś zwracam się z zapytaniem, czy gdybym wydrukowała ulotki dotyczace zbierania 1 procenta na naszego synka, mogłbym liczyć na czyjąś pomoc w rozprowadzeniu ich wśród waszych znajomych, badz w pozostawieniu ich gdzies w miejscach publicznych, moja mieścinka jest tak maleńka ze sama nie dam rady. Wydrukowałabym i wysłała do pomocnej dłoni ..Marzy mi się turnus rehabilitacyjny dla Miłosza ale..koszt jest duzy. Za duzy..Pomoże ktoś?

piątek, 25 stycznia 2013

samodzielność

Miłosz potrzebuje pomocy i wsparcia w prawie kazdej fizjologicznej czynności. Nie umie ubrac się sam, choć rozbieranie opanował do perfekcji, niestety jest to zwiazane z zaburzeniami SI. Zadne rajstopki spodnie skarpetki są mu niestraszne, ostatnio nawet bluzeczke udało mi się ściągnąć. W zaburzeniach si takie zwykłe rajstopki czy spodnie mogą "gryżć", uwierać do takiego stopnia że dziecko szybko się pozbywa intruza.
Nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, nie ma szans żeby usiadł na nocnik czy też sedes. A tak mi sie marzy odpoczynek od pieluszek. Ponieważ Miłosz wyrósł ponad miarę musimy się zaopatrywać w pampersy na receptę. I tu paranoja należą mu sie na zniżkę 2 pampersy na dobę. Miłosz zuzywa ich koło 6szt, więc reszte trzeba dokupywac na sto procent co daje koszt niemały..
Jedzenie to chyba moja najwieksza bolączka. Mały za szczyt ambicji uważa że trzeba jak najbardziej nim narozwalać. I tak np jedząc bananka ściska go w dłoni jakby chciał go udusić maże przy tym niemiłosiernie siebie i wszystko wokół. Kotleciki, klopsiki najbardziej lubi jeść rączkami i niby jest w tej kwestii samodzielny jednakże ciepi przez to całe otoczenie. Biega z tym w ręku po całym mieszkaniu, no chyba ze jest to konkret obiad wtedy siada, cała reszte traktuje jak przekąski z którymi się biega. I wiadomo gubi po drodze połowę. Niestety trzeba to zmieniać i uczyć używać sztućców. Ostatnio coś drgnęło w tym zagadnieniu..zreszta zobaczcie sami



Moge być dumna prawda? Mam nadzieję nawyk utrwalić w stosunku do innych rzeczy do jedzenia. Polubił jeść na widelcu, szkoda tylko ze nie chce słyszeć o ziemniaczkach bo co to za obi ad z samym miesem.

Pierwszy raz wstawię wideo mam nadzieję ze mi się uda. Kiedy po 8 miesiącach od urodzenie sredniego synka okazało sie ze jestem w ciązy byłam załamana. Wizja wychowywania dziecka rok po roku była dla mnie straszna. PO porodzie lepiej nie było, Mateuszek był niespokojnym małym duchem, nie spał w nocy, czesto w jednym ręku trzymałam butelke z mlekiem, a druga ręką trzymałam Miłoszka karmiać go piersią. Było cięzko. Dziś chwalę Boga za to że mam ich dwoje, ze sa w tak podobnym wieku. Mateusz jest dla Miłosza autorytetem, kumplem do zabaw, pokazuje mu prawidłowe wzroce, te nieprawidłowe też hehe mam na mysli brojenie, ale tego Miłosz tez musi się przecież nauczyć. Filmik krótki ale jakże treściwy. Na końcu nasilajaca się nadwrazliwość słuchowa Miłosza. 





wtorek, 22 stycznia 2013

Haft...owanie

Przykładowe objawy nadwrażliwości oralnej: jamy ustnej
- ma odruch wymiotny podczas spożywania posiłków
- nie pije napojów gazowanych
- protestuje podczas mycia twarzy
- unika pokarmów o określonej konsystencji, fakturze
- gryzie  twarde przedmioty np. szew bluzy, zabawki, itp.
- ma problemy (miało) z ssaniem żuciem, gryzieniem
- protestuje podczas mycia zębów
- łatwo się zadławia
- nie jest w stanie skorzystać z porady dentystycznej, ortodontycznej
- odmawia spożywania pokarmów (co w sytuacji skrajnej prowadzi do odwodnienia)

Większość wymieniowych tu rzeczy tyczą się Miłosza. Dziecko autystyczne słony pokarm może odbierać jak słodki, gorzki jako kwaśny, ciepły jako zimny. Poplatanie z pomieszaniem. Wymioty towarzyszą mu odkąd ukończył 10 miesiąc życia. Nigdy nie zapomnę gdy pierwszy raz zadławił się jabłkiem, odgryzł kawał i zaczął się dusić..I chyba wtedy to wszystko się zaczęło podziałało jak zapalnik. Za kilka dni usłyszałam ponownie jak się dławi, z przerażeniem szukałam w gardle rzeczy która mu utkwiła, dziwnym sposobem nic nie znalazłam. Za kilka dni sytuacja się powtórzyła, ponownie nic nie znalazłam. Następnego dnia przypadkiem zauważyłam jak wkłada sobie rączke do gardła. Nie wiedziałam wtedy co to oznacza, myslałam że po prostu mu się spodobało, choć co może być fajnego w prowokowaniu wymiotów. Wtedy jeszcze jadł prawie wszystko co mu podawałam, choć potrafił stanowczo odmówić np dyni, no ale że była ochydna w smaku, rozumiałam go. Coraz częsciej brał do ust dziwne rzeczy, najczęściej kółka , fascynowała mnie jego umiejętność znajdowania kółeczek wśród stosów klocków lego. Do dziś mieli w buzi twarde rzeczy, typu kawałek plastiku, guma od opony od auta, rzecz jasna modelu. 
Wymioty u nas to rzecz codzienna, ostatnio to prawie rytuał. Ponieważ czesto choruje liczba przyjmowanych leków się zwiększyła. Mimo że proszę lekarzy o przepisywanie łagodnych w smaku leków, nie zawsze Miłosz za takie własnie je uznaje. Najgorsze są antybiotyki, nigdy nie wiem czy za chwilkę nie będe latać ze ścierą. Staram się je podawać na pusty żoładek, ryzyko żyga jest wtedy dużo mniejsze. Przedwczoraj był paw przez skakanie, duża ilość zalegającego sluzu, powoduje cofanie się pokarmu i tak w locie łapaliśmy wieczorem. Wczoraj sytuacja się powtórzyła. Dziś nie podpasowało lekarstwo na katar, mimo iż uważam ze nie jest złe w smaku. Buzia Miłosza jednak uznała coś innego i wyhaftowała lek za 50zl..Nie zaryzykowałam ponownego podania, rzadko kiedy aż tak się wije gdy coś mu podaję. Nadwrazliwość musiała zmienić ten smak na coś bardzo niesmacznego..No cóz to lek antyhistaminowy, może się przyda moim pozostałym alergikom, a my z katarem będziemy walczyć dalej.
Nadwrazliwość powoduje także u Miłosza wybiórczość pokarmową. Zjada tylko kilka wybranych produktów, nie ma szans zeby skusił się na jakąś nowość. Jednak mimo tego wyniki ma dość dobre ponieważ zjada mięsko, ryby, owoce, nie ma tego dużo jednak dieta jest dość urozmaicona. Nie cierpi płynnych czy półpłynnych produktów, żal nie zjada jogurtów, budyniu, kiślu, żadnego broń boże ciasta, zupy, ciastek, malin, sliwek, z owoców lubi tylko winogrono, banany, gruszki. Czasem mi strasznie żal że bedac gdzies na wyjazdach starsze dzieciaki jedzą wszystko lody, jakieś przekąski, a młody wmłoci jedynie frytki. Pamiętam nasz pobyt w szpitalu na endokrynologi, gdy pani kucharka nie wiedząc co to autyzm biegała do małego z jogurcikami, kislem, tłumaczyłam zeby nie przynosiła, dlaczego nie je, pewnego dnia pani przybiegła z bananem bo miał dostać jogurt ale wymieniła specjalnie dla Miłosza z innym oddziałem..Załatwiała ziemniaczki bo nic innego jeść nie chciał...Szkoda wielka że nie może być tak normalniej...
Nie mam pojecia jak z tym walczyć i czy da się coś z tym zrobić. Czasem śni mi się w nocy że je normalnie, że normalnie przyjmuje leki, że nie muszę krępować mu rączek, zatykać noska żeby je przełknął. 

Na koniec praca artystyczna wykonana dzisiaj przez Miłoszka



Z powodu nadwrazliwości dotykowej artysta po ukończeniu pracy wylądował w wannie a rajstopki i ciuchy w pralce, ale o tym w innym poście


niedziela, 20 stycznia 2013

znów sami

Powinnam się przyzwyczaic ale cięzko. Siedzę i się modlę zeby dojechal cały i zdrowy, taka brzydka pogoda ślisko. Dzieciaki smutne bo tata znów zniknął, zwłaszcza Miłosz nie rozumie dlaczego. Mati wczoraj zapytał mnie czy tata musi wyjechać, na co ja odpowiedziałam no musi, bo ktoś musi zarabiać pieniązki. Na to Mat stwierdził że on może przecież zarobić tu na miejscu:) Nie zdają sobie jeszcze sprawy z powagi sytuacji, może i dobrze. Nowe mieszkanie bardzo im się podoba, nie są jednak świadomi jaki jest koszt tego że tu mieszkamy. Nie chcą wracać na stare smieci, bardzo im się tu podoba.
Tydzień minął nam jak z bicza trzasnął, i niestety bardzo chorobowo. Co i rusz odwiedzaliśmy gabinety lekarskie..We wtorek okazało się ze Miłosz ma potęzne zapalenie oskrzeli. Dostał znów antybiotyki..W piatek na kontroli lekarz zdecydował podać mu szczepionkę doustną. Kupiłam choć koszt potęzny..i boję się podać. To tabletki podjęzykowe, po pierwsze odpada bo mały ich do ust nie wezmie. Lekarz kazał rozpuścic w wodzie i po trochu wpuszczać do buzi, tylko ze Miłosz pluje jak zawodowa lama. A nie daj boże zamiast do gardła tylko do płuc trafi drobinka to ponoć zapalenie płuc bakteryjne gotowe:(( a on się czsto krztusi lekami. Nie wiem co robić..z jedzeniem nie wiem czy mozna mieszac a gdyby nawet to napewno wyczuje i wypluje..
Narazie dalej zasmarkany, dobrze ze jest tydzien ferii bedzie miał czas dojść do siebie.
W środę pojechaliśmy na testy alergiczne z Matem. I sama nie wiem co mam mysleć o wynikach. Bo ja tam zadnych bąbli nie widziałam lekarz twierdzi ze byly. Histamina 6x6, dwa rodzaje roztoczy 4x4, plesnie 3x3. Stwierdzil ze alergia nie jest duza ale jest. Takze leczymy go przeciwastmatycznie. 

Dziś jestem dumna z Miłosza, Pierwszy raz zupełnie samodzielnie zjadł posiłek widelcem i nawet się nie ubrudził. Tak ogólnie to on je samodzielnie tylko rączkami. A sami mozecie sobie wyobrazić jak może wyglądać dziecko jedzące coś dość rzadkiego ręcami. Miłosz choć lubi jeść, nie je wszystkiego co byśmy chcieli. Czasem próbuje mu smarować wargi żeby przynajmniej posmakował. Ostatnio dorwał się do rzadkiej galaretki. Cieszylismy się jak dzieci z tego ze zanurzał paluszki i je lizał. Niestety skończyło sie z że miska wyladowała na podłodze wraz z zawartością. Ale cóz przynjamniej spróbował.
Zauwazyłam ze zaczeły go fascynować literki. Nie wiem jak to pociągnąć dalej. W wielkim zbiorze obrazków od mojej kochanej znajomej Ani są literki muszę je posegregować i poćwiczyć z nim. Ciekawe jak się to rozwinie, czy raczej może to chwilowe zainteresowanie. 

W piatek był wywiadówka w przedszkolu. Dowiedziałam się od wychowawcy że najwieksze postępy Miłosz poczynił w sferze społecznej. Wiem o tym i sama faktycznie Miłosz ostatnio jest dużo smielszy szczególnie do osób które juz zna. Do obcych w sumie też, nie przeszkadzają mu już tłumy, sam próbuje inicjować zabawę. Dość ładnie wszedł w knilla, samodzielnie klaszcze i pociera rączki, próbuje równiez odczekać swoje w kręgu. Uwielbia terapię Weroniki Sheaborne. Choć z początku nie był zachwycony. Wiadomo salę poznawania świata i do SI też bardzo lubi. Ogólnie poszedł odrobine do przodu choć nie są to spektakularne postepy, no jak dla kogo bo dla nas ogromne. W stosunku do tego co było. Szkoda tylko że ostatnio znów wszystko próbuje wymuszać płaczem, krzykiem i rzucaniem się na glebę.
To co myslałam że jest negatywne okazało się pozytywne. Mały "jeżdzi"ołówkiem, kawałkiem papieru, wychowawca mówi ze uzywa wyobrazni a to bardzo dobrze, a ja myslałam ze az tak zafiksował. A wiecie ostatnio coraz mniej bawi się autkami, własnie lata z miarą, zwija, rozciąga i tak od godziny..Nudzi mu sie niezmiernie tak jakby zgubił gdzieś swoją pasję. Poszłoby sie na dwór jednak stan zdrowia jeszcze mu nie pozwała.
Echhh ja chcę już wiosnę..

środa, 16 stycznia 2013

Chorób c.d.n.

Zapalenie oskrzeli rozwaliło go centralnie, chyba nie zakończy sie u nas w tym roku etap chorowania. Siedzi taki biedny chorutki, pan dr pozapisywał delikatne w smaku leki żeby opanować u niego odruch wymiotny. No i faktycznie smak ok, Jednakże Miłosz dawno opanował sztukę plucia jak lama,wiec mimo wszystko podaie mu leków graniczy z cudem. Mamy nastepny tydzień wyciety z życiorysu, a jutro bal w przedszkolu:( Od poniedziałku tygodniowa przerwa na ferie, może i dobrze się trafiło akurat zdązy się wykurować.
Mimo że wczoraj już dość porządnie go rozbierało, nie przeszkodziło mu to opanować nowej trudnej sztuki , a mianowicie..popatrzcie sami
Nic sie nie bał, zjezdzając głową w dół, sam to inicjował, jest coraz śmielszy w tym rodzaju zabaw, za jakiś czas nie będzie pewnie tak wesoło.

Dziś po południu jeszcze przed wizytą u lekarza przyszła do nas paczka. Ewa oszalała odwdzieczając się praktycznie za nic, dziekujemy serdecznie, dzieciaki bardzo zadowolone


Nawet Kubie zachciało się kolorować:D
Najwazniejsza jednak rzecz to bluzeczka z napisem poświecona autyzmowi. Bardzo nam się podoba. Postanowiliśmy wczoraj spróbować i ubrać Miłoszowi do lekarza. W poczekalni choć było malutko ludzi, widziałam że zerkają z ciekawością. Wydaje mi się że spotkał się z akceptacją, że ludzie stawali się od razu milsi. Miłosz jest bardzo bezpośredni, za bardzo. Zaglada ludziom do torebek, podchodzi bardzo blisko zagladając obcym w oczy,co ciekawe nam rodzicom ciezko go uchwycić. Jednakze ubierając bluzeczkę ludzie od razu wiedzą że mały jest chory, bez bluzeczki czy znaczka często daje się tego uniknąć. Napewno taki gadżet się przydaje w tłumie.
Mezowi równiez bardzo się spodobała i nawet postanowił że chce zakupić podobną dla siebie.


Dziekujemy Ewa, mimo że naprawdę nie musiałaś.
No nic idziemy się kurować:(



poniedziałek, 14 stycznia 2013

tyle smutku

Dziś dowiedziałam się ze złozono na nas oficjalną skarge w mieszkaniówce, na nas uciązliwych sąsiadów którzy zakłocają spokój sąsiadów z dołu. Hmm, nie pijemy, gości nie przyjmujemy, dzieci śpią o 21, nie kłocimy się po nocach, jesesmy dość spokojnymi ludzmi. Ciszę nocną respektujemy. W ciągu dnia sąsiadom przeszkadzają..dzieci..Czyzbym miała je uwiązać do kaloryfera? Miłosz choć ma autyzm nie jest dzieckiem wrzaskliwym powiedzialabym ze jest najspokojniejszy z całej mojej trójcy. Po telefonie do włascicielki która uspokoiła mnie ze absolutnie nie mam czym się przejmować i życ jak do tej pory jest mi trochę lżej. Bo jednak jesteśmy tu dla naszego Miłosza. Sąsiadka musi się przyzwyczaić ze ma nad głową dzieci, Choć często je uspokajam wiadomo że nie mogę ich non stop musztrować. Pomyslałby człowiek ze drugi człowiek nie powinien być wilkiem dla drugiego jednakze wiele przykładów pokazuje iż mozna ..Przeczytałam dziś na blogu Kubusia że ktoś podły chciał im skasować bloga, no jak tak mozna, co złego uczyniło to dziecko i jego babcia? Dla kogo są solą w oku? Czego im tak zazdrości? Ja sama osobiście często nie wiem jak się zachować na swoim blogu, czy prosić was czytelników o pomoc dla Miłosza czy tez zostanie to zle przyjęte, chciałam wydrukować ulotki z 1 procentem ale nie wiem czy nie zostane za to zlinczowana przez zawistnych ludzi. Pewnie co niektórzy myslą ze my rodzice niepełnosprawnych dzieci się na tym dorabiamy. Otóz oddałabym wszystko zeby nie musieć prosić, oddałabym kazde pieniadze każde świadczenie zebym tylko odzyskała zdrowie dziecka. 
Mam znajomą która zazdrości nam świadczenia pielegnacyjnego. Nie moze zrozumieć dlaczego my je mamy a ona nie. Na nic tłumaczenia skoro jej dziecko ma niepełnosprawność to jej się tez nalezy, a ja jej bym je oddała bez wahania i oddała chorobę Miłosza byle tylko mieć zdrowe normalnie rozwijające sie dziecko. 
Moi drodzy pamietajcie dziś gdy cieszycie się pełnią szczęscia zdrowiem, kiedyś może się zdazyc to to szczęscie pęka jak bańka mydlana i sami będziecie pomocy potrzebować. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, stare powiedzenie ale jakże trafne.

niedziela, 13 stycznia 2013

Skoki na glebę

Ostatnimi czasy nie jest za dobrze, Miłosz przezywa coś w rodzaju kroku do tyłu, nasiliła się schematyczna zabawa, caly czas uklada ciągi, ze wszystkiego, nawet zabawki wyszukuje podłuzne, np. pudelko od szczoteczki do zebów i jezdzi nim sobie przed oczkami stymulujac się. Bardzo unika kontaktu wzrokowego co martwi mnie najbardziej. Tak lubie gdy patrzy w oczy a on robi wszystko zeby na nas nie patrzeć:( To strasznie boli. Zalecenie psycholog ćwiczyć z dzieckiem kontakt wzrokowy, 100 razy na dobe prosić żeby popatrzyło na nas. Niestety to nie taka łatwa sprawa. Nie potrafię zainteresowac go niczym na dluzej niz 10 minut, zamiast układać robi wkolo siebie bałagan. Nie wiem czy pojde dobrym torem ale zamiast zmuszać go do układanek ktore wiem ze potrafi ułożyć zamierzam kupić od obrazka do słowa i uczyć go pokazując obrazki jaki świat wokół siebie mamy. Wczoraj w ogóle miał dzien buntu w stronę ukochanego taty, po tym jak sam pojechał na kilka godzin nie biorąc go ze sobą, oficjalnie się na niego obraził i nie pozwalał sie do siebie zbliżać przez cały dzień. Tata poczuł sie odrzucony, dopiero dziś laskawie dał mu sie przytulić. Tata jednak znów podpadnie bo własnie wyszedł do kościoła, ciekawe czy maluch znów się obrazi?
Martwi mnie tez to że przestał powtarzać za nami dzwieki, mało wokalizuje, zapadła smutna cisza, czasem tylko zachwyca nas głosnym jo jo, w roznych smiesznych sytuacjach wyglada to zabawnie. Wolam go np. Miłoszku choć się przebrac na co Miłosz woła jo jo. hehe.
Ogolnie martwię się nie posuwamy sie do przodu, ustalismy w jakimś martwym punkcie. W piatek jest zebranie w przedszkolu może tam coś doradzą. Cały czas myslę o dogoterapii może przełamałby się odrobinę? Tylko te dojazdy po 4 godz na pół godzinki terapii:( Zaczełam tez rozważać turnus rehabilitacyjny nie mam jednak pojecia jak sie za to zabrać czy trzeba miec skierowanie, czy mozna wybrać ośrodek, czy pferon cos dokłada jesli ja wybiorę ośrodek i podstawowa kwestia czy dam radę finansowo. 
Chyba jakiś wielki dół mnie łapie. Teraz mały siedzi w domu bo chory, potem ferie nasze przedszkole ma tydzień wolnego, trzeba jakos spozytkować ten czas bo tył zrobi się jeszcze wiekszy...
W tym wszystkim jedyną radościa jest to że Milosz zaczął przełamywać strach związany z przestrzenią. Ot zwykły niby drobiazg, ale zaczął powolutku skakać z łóżka. Nigdy tego nie robił samodzielnie, zawsze z moją pomocą, wczoraj w końcu odepchnął moją ręke i sam skoczył:)) poczatkowo na stos poduszek, potem na glebe, fantastyczne uczucie

piątek, 11 stycznia 2013

Czy to..

regres? Mały nie nasladuje już dzwieków krówki, pieska, kotka. Pogorszył się kontakt wzrokowy. Zaczął ponownie wszystko namolnie układać w ciągi, choć długo tego nie robił. Wszystko zmienia w pojazdy, nawet kawałki papieru, ołowek..łatwo się denerwuje, znów się opiera, nie współpracuje.
Z drugiej strony jest kilka nowych rzeczy które sie nauczył i powtarza. Tak jakby uczył sie czegoś nowego i zapominał to co było przedtem:( Martwi mnie to. Nie bardzo wiem co robić w takiej sytuacji. Mały nigdy nie miał typowych regresów, po prostu od początku nie rozwijał sie prawidłowo. Wiec nawet nie wiem czy to moze być regres.
Znów jest chory niestety, nie poszedł dziś do przedszkola. Ale leki mam w domu wiec mam nadzieje ze szybko go wyleczę.
Sredniakowi zrobiłam badania i IGE wyszło 170 duzo ponad normę. Więc jednak alergia i astma oskrzelowa:( W środę testy moze wyjdzie co mu szkodzi.
Kiedy te choróbska dadzą nam spokój;/

środa, 9 stycznia 2013

Psycholog

Dziś od rana na wariackich papierach. Odbyliśmy obowiązkową wizytę u psycholog w centrum autyzmu pod którego opieką znajduje sie Miłosz. Ponieważ jego pierwsza diagnoza odbyła się prywatnie, jezdzimy tam zeby zdiagnozować tez Miłosza państwowo. Nie jezdze tam po to zeby powiedzieli  że nie ma autyzmu z tym się juz pogodziłam, jednak wiadomo papiery są potrzebne do edukacji, zasiłków..ot sprawy przyziemne.
Pani dr dość rzeczowo podeszła do sprawy wizyta trwała pół godz co nie jest standardem na nfz, wizyta u psychiatry trwała 5minut, u pedagog 10 min, i byly to wizyty bez ładu i składu, dziś nawet zaskoczona byłam bo i wywiad był i obserwacja, wskazówki do terapii oraz umówienie sie na dalszą diagnostykę, nie za pól roku, ale juz w lutym i marcu. Zapytałam wprost co podejrzewa czy CZR czy jednak autyzm, nie pocieszyła..autyzm, ale to juz wiemy prawda? To nie szok.
Zapytałam o alalię czy dziecko moze ją mieć mając autyzm, zaprzeczyła..I zasugerowała diagnozę u ich neurologopedy, oczywiście ze skorzystam. Podkresliła ze bardzo wazna jest tez terapia integracji sensorycznej, ma ją w przedszkolu od niedawna, ja sama przymierzam się na dojazdy prywatnie raz w tyg w soboty, tylko czy wydołam finansowo, 80zł za godzinę. Jednak wydaje mi się ze pól godzinki raz w tyg to troche za mało.. I ten dojazd mnie przeraza 4 godziny w autobusach na godzinkę terapii..
Podpowiedziała tez ze dobrze byłoby z nim jechać na turnus rehabilitacyjny, a no pewnie ze dobrze tylko koszt jest niebagatelny, moze się uda z 1 procentem? Wtedy mogę pomysleć. Jako najlepsze miejsce wskazała Koszalin. Ze względu na wyjazdy męza to również nie będzie łatwa sprawa..ale chciałabym, czas pokaze.
Wracaliśmy autem i wtedy doszłam do wniosku że często człowiek nie docenia zwykłej normalności dni. 6 luty psychiatra, 20 luty psycholog, pedagog, 5 marzec neurolog, 22 marzec psycholog, 3 kwiecien Poznan oddział audiologiczny...Tak wczesnie zabrane dzieciństwo, nieskończoność leków, terapii, wyjazdów do lekarzy, nasz świat stanął na głowie, czasem się dziwie moim pozostałym dzieciom że tak dość łatwo adoptują się w nowych sytuacjach, ja sama mam często okropny mętlik w głowie i zastanawiam się czy tak bedzie wyglądać całe nasze dalsze życie?



poniedziałek, 7 stycznia 2013

sen

Nie moge już zasnąć. Miałam sen piękny sen. W którym Miłosz zaczął mówić. Usłyszałam to słowo na które zawsze czeka matka. . . Mama. Teraz mi strasznie smutno bo już wiem że to tylko sen. Nie wiedzieć czemu mały wymawia wiele głosek be jo a o ba , niestety ma ma. Nie przechodzi mu przez gardło. Choć uczę często gęsto pozostaje niewzruszony. Brak mowy chyba najbardziej boli mnie w chorobie syna. Mowa jest podstawą komunikacji myślę że rozumiałby ja lepiej gdyby jej używał. Tak wiem są inne formy komunikacji jednak mowa jest ta która wszyscy znamy i akceptujemy. Wiem też że dzieci z autyzmem często zaczynają mówić bardzo późno jednak są też i takie które nie mówią wcale i cholernie się boję że trafi na nas. Miłosz nie używa języka w celu komunikacji, lubi bawić się dźwiękami nie służy mu jednak on do przekazu on my. Czasem powtórzy coś na polecenie ale to taka wymuszona forma współpracy. Manualne torowanie głosek ktoś wspomniał o tym w poprzednim poście. Nie chciałabym na siłę wywoływać mowy marzy mi się mowa spontaniczna. Czy chcę za dużo? Czy to tak wiele po tym co już przeszliśmy? Dziś wizyta u dermatologa. Oby lekarz którego wybrałam pomógł małemu zwalczyć candidę.

sobota, 5 stycznia 2013

Nowy rok

Miłosz ma przyznane 4 godziny miesiecznie WWR i w ramach wspomagania ma tylko 2 razy w tygodniu po pól godziny logopedę i poł godz tygodniowo terapię ruchową. To tyle z zajęć indywidualnych. Od pewnego czasu dręczy mnie mysl że robię za mało. Fakt mały w przedszkolu ma inne terapie grupowe ale czy tych idywidualnych nie jest za mało? W grupie jest 4 dzieci z których często nie ma jednego badz nawet dwójki gdy zachorują, więc grupa jest minimalna. Ale czy to wystarczy?
W tygodniu pojechaliśmy do sąsiedniego miasta dowiedzieć się czy mamy szanse na zajęcia indywidualne w PSOUU Koło. No i 
niestety aktualnie nie mają pieniążków, ale mamy szanse na 
koniec marca, dostałby tam raz w tyg zajęcia ruchowe,
 logopedę, psychologa, a może i coś więcej..Zajęcia byłyby 
darmowe co w naszej sytuacji byłoby najlepszym 
rozwiązaniem, jak wiadomo 3ka dzieci w tym jedno chore
 niestety kosztują. Do tego czynsz niemały. O tym czy dostaną fundusze na projekt dowiem się dopiero pod koniec marca, w każdym razie będe się starać o przyjęcie tam Miłosza.
Największym osiagnieciem małego w przedszkolu jest to że siedzi przy stoliku to chyba podstawa do tego żeby zacząc cokolwiek z nim robić. Ponoć chetnie myje ząbki, w domu tego niestety nie widzę, gdy widzi szzotkę to ucieka z piskiem. 
Co najbardziej mnie cieszy..Relacja Mateusza (średniego synka) z Miłoszem. Bawią się ostatnio jak stado indian, ganiają razem, trzymając się za rączki, piszczą, chichrają sie, skaczą z łózek co hmmm mnie cieszy bo terapia świetna, niestety nie cieszy moich sąsiadów
Zainspirowana zrobiłam dzis małemu test CARS, hmm jednak wolę takich testów nie robić, wynik nie wyszedł dobry, na pograniczu autyzmu cięzkiego z którego to wynikiem się nie zgadzam ponieważ mały tak często szuka z nami kontaktu że czasem zapominam ze ma diagnozę. W domu czesto nie widać że coś jest nie tak, dopiero poza zaczynają sie jazdy. Gdyby jeszcze zaczął mówić...apropos wczoraj podszedł do mnie i powiedział kilka zdań po chińsku kompletny bełkot ale w zyciu nie słyszałam zeby tyle "powiedział". Raju ale bylismy szczęśliwi..Mam nadzieję ze z czasem będzie "gadał" coraz więcej choćby i po chińsku na początek.

Na koniec chciałabym umieścić tu swój apel o przekazywanie 1 procenta podatku na Miłoszka. Marzy mi się wstawienie i załatwienie mu dodatkowych zajęć z SI, dogoterapii, logopedii, jednakże to wszystko kosztuje. Nawet nie marzę o turnusie rehabilitacyjnym który kosztuje około 5 tys zł. Niby przedszkole za darmo..ale w rezultacie płacimy za nie przeszło tysiąc zł bo do tej pory czynszu nie płaciliśmy, mieszkaliśmy u rodziców. Ale bez tego przedszkola mały nie miałby szans na nic. 
Jeśli ktoś może i chce przekazać podatek na leczenie i rehabilitację Miłosza bedziemy bardzo wdzięczni. Miłosz prócz autyzmu choruje na autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, musi byc pod stała opieką endokrynologiczną, najprawdopodobniej nie słyszy na jedno uszko, tu trwa diagnoza, cierpi na przewlekłe grzybice, leki są bardzo drogie, oraz ostatnia diagnoza logopedyczna poniewaz malutki nie mówi to ta że ma równiez alalię sensoryczną, modlimy się żeby ta diagnoza była błędna. Dziekuję z góry za pomoc



wtorek, 1 stycznia 2013

Podsumowując

Rok 2012 nie był dla nas nazbyt szczęsliwy, i jednak nastąpił koniec świata, naszego, tego który znalismy do tej pory. Mimo iż wiedziałam od dawna że Miłosz nie rozwija się normalnie jak inne dzieci dlugo nie potrafiłam nazwac po imieniu tego co sie z nim działo. Gdy po raz pierwszy usłyszałam opinie lekarza że podejrzewa autyzm mój poukładany dotad świat zawalił się w gruzach. Tyle lat zyłam w przeświadczeniu że jestem szczęściarą bo mam zdrowe dzieci. To co działo sie obok w innych domach rodzinach nie dotyczyło bezposrednio nas, nigdy obojetnie nie przechodziłam obok losu innych skrzywdzonych przez los ludzi, jednak nie myslałam że kiedyś my bedziemy tej pomocy potrzebować..
Czytajac wiele artykułow i publikacji o autyzmie nie miałam dość szybko wątpliwości że dotknał on wlasnie Miłosza. Objawy przejawiał juz około 9 miesiaca zycia, te dość wyrazne, ale kto kto nie miał styczności z autyzmem wiedziałby że to dziwne krecenie kółkami, ta dzika fascynacja okrąglymi przedmiotami to objawy choroby? Dziś czesto nie potrafie sobie wybaczyć tej niewiedzy, dużo wczesniej zaczelibysmy terapię, choc z drugiej strony troszkę dłuzej miał "normalne" dziecinstwo.
Przygodę z autyzmem zaczelismy początkiem lipca, terapię podjelismy od sierpnia. Mamy za sobą 5 miesięcy. Na początku tej drogi Miłosz nie interesował się niczym poza autkami, kreceniem kółeczkami, przelewaniem wody, nie lubił jak sie go dotykalo, nie lubił sie przytulać, nie mówił, nie wokalizował, chodził tylko wytyczoną trasą, miał potworną wybiórczość. Dziś wiele z tych symptomow pozostało bądz zlagodniało. Czas podsumować osiagnięcia tych 5 miesiecy.
Na poczatek Miłosz przełamał nadwrażliwość dotykową i zaczął nas zauważać. To była trudna droga, zaczęlismy do delikatnego muskania jego rączek aby dziś skończyć na tym, ze potrafi przychodzic sam do nas zeby go przytulić. Nie odtrąca reki która go głaszcze. Czasem jednak gdy ma zly humor, nadwrazliwość powraca, potrafi też mozno bić, gdy nie spelnia sie jego zachcianki. Nadal prowadzi za ręke dorosłego gdy chce cos dostać, scfanił sie na tyle że jak starszy brat mówi, Miłosz mu "kazał" cos tam zrobić jego ręką. Nie pokazuje swoim paluszkiem tylo operuję moja ręką. Choc ostatnio czasem przynosi jakiś obrazek i pokazuje paluszkiem co tam jest. 
Nie zgłaszał i nie zgłasza potrzeb fizjologicznych co jest naszą ogromną bolączką bo totalnie nie wiemy jak podejść z nim do tego tematu.
Nadal je wybiórczo, bardzo tego pilnuje, jedyna zmiana to taka że godzi się na podmianke produktów na bezglutenowe, choć pieczywa nigdy raczej nie zaakceptuje. Nie widzę pozytywnych zmian po wprowadzeniu tej diety.
Kilka miesięcy temu nie interesowały go żadne zabawki prócz autek i dzwiekowych brzakadeł. Na dzień dzisiejszy chetnie uklada puzzle wtyczkowe z 35 elementów, puzzle zwykłe 3-4 elementowe, chetnie układa klocki róznego kalibru, choć muszą mieć kółka zawsze prowadzi do tego żeby ułozyć z nich jakis pojazd. Może kiedyś będzie doskonałym mechanikiem samochodowym? Układa tor samochodowy i bawi się nim zgodnie z przeznaczeniem, tak samo z garażem. Nadal nie akceptuje ciastoliny, ani zadnych dziwnych i nieprzyjemnych dla niego faktur, tu niestety dzwoni SI. Na szczęscie włączono mu terapię w tym kierunku i mam nadzieję że z czasem minie. 
Nie przeszkadzają mu juz tłumy jak kiedyś, przestal bać się marketów, obecnie zamias skupiac sie na dzikim wrzasku, prowadzi sam pieknie wózek, choć musi by c ciagle w ruchu więc zakupy z nim to nadal ekstremalna wyprawa.
Spacery dalej nie są  naszym konikiem. Miłosz wymusza kierunki spacerowania. Jak juz wyjdzie to nie chce wracać do domu, zawsze wie któredy wraca się do domu i róznie to z tym bywa, czesto zalicza glebę pokazując kto tu rządzi. 
Uwielbia za to jazdę autem jezdzilby cały dzien i mało. Jednak orientacja gps włańcza sie wrzaskiem gdy skręcamy w drogę do domu. 
Gdy pierwszy raz pojechalismy do logopedy mały nie wydawal praktycznie zadnych dzwieków, dziś duzo wokalizuję, wymawia kilka glosek, chyba dopiero dziś gaworzy. Nasladuje krówkę, kotka, pieska, od wczoraj smieczne chodzi i mówi jo jo. Nie ma tego duzo jednak daje nadzieję. 
Odkąd poszedł do przedszkola częsciej siedzi np przy posiłku, kiedys krązył z jedzeniem po całym mieszkaniu, choć i dziś mu sie zdarza. Nauczyl się robić papa, cześć, przybija piątkę, rozumie krótkie polecenia, umie sam rozebrać kapcie na polecenie, popierane gestem, bardzo ladnie operuje ...moim telefonem wie gdzie klikać przewijać zeby dostac się do ulubionego kota toma. Ostatnio bardzo szybko sie uczy nowych rzeczy, tylko trzeba mu tłumaczyć kilka razy pokazać żeby załapał.
W miedzyczasie przewijała sie i robi to nadal grzybica pazurków która napewno ma wpływ na funkcjonowanie Miłosza. Nie potrafimy sie pozbyć tego paskudztwa. Postawiono diagnoze choroby autoimmunologicznej tarczycy, zdiagnozowano głeboki niedosłuch ucha prawego, który jeszcze bedzie rediagnozować w kwietniu w Poznaniu. logopeda postawiła takze diagnozę alalii sensorycznej, która mamy nadzieję jednak że jest mylna, Miłosz pokazał juz na jak wiele go stać, wierzę tez w to że pewnego dnia zacznie mówić. EEg nie wykazało zmian za co dziekujemy Bogu, wystarczy nam juz kolekcji chorób.
Najwiekszą rewolucja roku 2012 jest nasza przeprowadzka, po tym jak wójt gminy Kurzetnik olał naszego synka, odmawiając mu dowozów do przedszkola specjalnego, zamykając mu tym samym drzwi do terapii, postanowilismy sie przeprowadzić i nie żałuje bo mimo iż czynsz nie jest niski terapię dla niego mamy pod nosem. Do przedszkola mamy 300 metrów. Moge uczestniczyć w kazdej organizowanej tam imprezie. Na dzień dzisiejszy nie żaluję choć mam żal do wójta że ma w doopie los dzieci niepelnosprawnych, zawsze wazniejsze są premie na wlasne wakacje.

I to chyba na tyle choc to temat rzeka. Dużo pracy jeszcze przed nami, wiele lat terapii, jesteśmy juz tego świadomi. I choć czesto nadal zdaża mi sie plakac w poduszkę pogodziłam sie z tym ze ma Autyzm. Bedziemy robic nadal wszystko zeby mógł funkcjonowac wyzej. 
Zyczę wam wszystkim wszystkiego dobrego w nowym roku 2013 a najbardiej zdrowia i duzo siły. Zycze wam też sporego worka kasy bez której mozemy niestety tak niewiele.