Aniołowie

niedziela, 14 kwietnia 2013

Kolejny Makatończyk

Wczoraj wieczorem wrócilismy z Włocławka ale nie miałam już siły pisać. Kurs wczorajszy trwał 7 godzin, a ze wymaga totalnej koncentracji, czułam się niezle przemaglowana. 
No i cóz mogę powiedzieć jakie wrażenia. Z czystym sumieniem mogę polecić kurs rodzicom dzieci które zaczynają przygodę z Makatonem. Najlepiej gdy w tym samym czasie metoda jest wdrażana w ośrodkach w których dziecko przebywa. Dlaczego pojechałam ja, podczas gdy makatonu uczą go w przedszkolu? Ponieważ nasza placówka nie organizuje żadnych kursów dla rodziców, tak więc dziecko uczy się w szkole, a że przekazać nie umie czego się uczy ja lądowałam z ręką w nocniku. Miłosz wykonywał gest iść a ja myslałam że taką sobie zabawę wymyślił..
Na kursie poznałam ponad 200 znaków makatonu a że byłam pilnym uczniem zapamiętałam je praktycznie wszystkie. Ale..trzeba być faktycznie na kursie żeby móc powiedzieć że się zna na makatońskim. Bo makaton to nie tylko gesty ale jest cała masa zasad ich wprowadzania, makaton to także symbole, coś jak piktogram. Wiem już że skoro przedszkole wprowadza Miłoszowi symbole Makatonu, nie powinnam ich mieszać z piktogramami. Ale mozna uzywać gestów Makaton a do sekwencji Piktogramów, nalezy tylko zrobić diagnozę kompetencji dziecka. A ze szkoła wybrała Makaton muszę to ciągnąć.
Czas kursu starałam się wykorzystać ze wszystkich stron min. zadając pytania odnoszące się do konkretnej osoby, czyli Miłosza. Wytłumaczono mi że aktualny komunikator bazujący na zdjęciach to wstęp to symboli. Miłosz jrozwinięty na tyle że nie musi bazować tylko na konkretach, czyli realny kubek, szczotka, umie odczytać informacje z obrazów, ale może nie być jeszcze gotowy na symbol. Dlatego ma etykietowane zdjęcie symbolami. Zeby miał czas z oswojeniem się i ich zaakceptowaniem. Miłosz może być także niegotowy na gesty. Dlaczego? Ponieważ jest z nim kiepski kontakt wzrokowy oraz średnio z naśladowaniem. Dziecko może także nigdy nie zacząć używać gestów, wszystko zależy od mozliwości dziecka. Miłosz jakby na przekór nauczył się wczoraj w 5 minut gestu cześć/do widzenia. Odwrotnie macha rączką ale tak bardzo nas to cieszy. Najstarszy syn żywo przejawia zainteresowanie nowym językiem, myslę że nauczę i jego podstaw żebyśmy mogli wspólnymi siłami więcej zdziałać.
Każdy kto coś znalazł na temat makatonu cos w internecie i czuje się że zna temat, bardzo się myli, tam trzeba być i to przeżyć, było warto, nie żałuję. Ci ludzie są wspaniałymi specjalistami, aż żałuje że nie mieszkam w Krakowie, stamtąd była pani która uczyła języka. 
Oczywiscie wczorajszy kurs to tylko 1 z 3 stopni Makatonu. Myśle że jesli będzie jeszcze okazja napewno wybiorę sie na pozostałe stopnie. Wierzę ze zaowocuje to na przyszłość.
Jesli ktos ma wątpliwości jechać czy nie, mówię jedz!!

A jak mężczyznom mineły te dwa dni? Nie było żle choć nie było tez idealnie. W pierwszym dniu 
kurs trwał 4 godziny więc szybko mineły szybko nadszedł wieczór, Miłosz zmęczony długą trasą zasnął już koło 20ej, więc bezstresowo. Bardziej chyba przeżywał Mateusz, on każdy nas wyjazd traktuje z obawą, że się przeprowadzamy, a hotel, mały ciasny, bezbarwny, czytaj tani, nie bardzo mu się podobał. Z bólami reszta dzieciaków zasneła o 21 pokuszona wizją następnego dnia w którym obiecany im został figloraj. Rano wstaliśmy chłopaki zawiezli mnie na kurs a sami ruszyli do figloraju. No i tu zaczęły się schody, ponieważ Miłosz ostro zaprotestował. Nie skusiły go ani zjezdzalnie ani piłeczki, nie chciał tam być:( A starsze dzieciaki pokrzywdzone. Na szczęscie Kuba juz duzy został na sali z Matim gdzie spedzili wspaniałe 2 godziny szalejąc na czym się dało, a tata z Miłoszem pomaszerowali z powrotem do Hotelu. Miłosz od pewnego czasu najbezpieczniej czuje się we wnętrzach, najchetniej własnego domu:( Nie jest to dobre poniewać chłopcy są bardzo przez to pokrzywdzeni nie możeby jezdzić na żadne wycieczki, poniewaz Miłosz nie da się nimi nacieszyć. Tłumaczę męzowi że powinien jezdzić z nimi czasem sam, ale nie chce bo twierdzi że rodzina powinna byc razem, pewnie tak szkoda mi tylko chłopców, nie chciałabym żeby swoje dzieciństwo wspominali tylko z pryzmatu AUTYZM... 

4 komentarze:

  1. fajnie, że kurs był owocny i jesteś zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.e-grzybica.eu/pokaz/8.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, w moim ostatnim wpisie na blogu starałam się przekać w miarę dokładnie jak u nas wyglądała praca nad nawiązywaniem kontaktu wzrokowego i naśladownictwem. To tylko jakiś % starań i ćwiczeń, ale moze to będzie jakaś wskazówka dla Was?
    I wypróbuj rysowanie, to jest niesamowite. My odkąd rysujemy Franiowi, co go czeka, krasnal jest innym dzieckiem. Figloraj za to jest absolutnie nie dla Franka - za dużo bodźców.
    Rysowanie zacznij tak: weź kartkę i ołówek. Narysuj sylwetke chłopca, powiedz 'to jest Miłoszek', potem narysuj strzałkę, narysuj auto - Miłoszek pojedzie autem z mamą itd (w aucie narysuj sylwetki osób i nazywaj je - strzałka ...itd. Na końcu narysuj znak X oznaczający koniec. Po zakończeniu każdej aktywności Miłoszek skreśla dany rysunek - koniec. W ten sposób wie, co go czeka, nie jest niczym zaskoczony.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej jestem ciekawa Makatonu. Z tymi wyjsciami z Tata mysle, ze warto meza przekonac. Dzieci zupelnie inaczej reaguja na tate i na mame. Moi chlopcy maja dni taty, gdy razem gdzies wyjezdzaja bez mamy, bo to sa " meskie wypady" , nie dla bab. Kasprowi bardzo duzo to daje, bo tata pozwala mu na wiecej " eksperymentow" ;)

    OdpowiedzUsuń