Aniołowie

piątek, 6 listopada 2015

Powoli do przodu..

3 lata temu w czasie diagnozy psychiatra położyła nam na stole tabletki. Rispolept. Oboje z mężem zapytaliśmy..co to? Lekarstwo na autyzm..Hmm mimo iż bylismy dopiero laikami w sprawach autyzmu to wiedzieliśmy że leku na autyzm jeszcze nie wymyślono..Dopiero w domu przeczytałam ulotkę..i..włosy dęba mi stanęły. Psychotrop..to słowo dźwięczy mi w uszach po dziś dzień. Im dłużej czytałam ulotkę tym bardziej się stresowałam. Miłosz w tym czasie faktycznie był agresywny i autoagresywny. Jednak wtedy uważałam że nie jest mu to potrzebne..przecież autyzm to nie choroba psychiczna. Tak to sobie tłumaczyłam. Najważniejsza jest terapia. I terapia był..jedna gorsza druga lepsza..jednak niezmiennie od jego urodzenia towarzyszy nam..upór a w zasadzie opór. Opór przed naszym światem..przed wykonywaniem poleceń w sytuacjach dla niego trudnych. Nikt kto nie przeżył tego co my nie zrozumie..przez co musieliśmy przechodzić. Kładzenie się na środku ulicy - bo Miłosz wybrał sobie inną drogę, kopanie drzwi..gryzienie głównie mnie..bicie siebie i mnie, szarpanie.. Nigdy nie zapomnę podawania mu leków..gdy zatykałam mu nos..krępowałam ręcę..nogi..czułam się jakbym się znęcała nad własnym dzieckiem..Te krzyki i histerie gdy zostawał w przedszkolu. Po..ani trochę nie było lepiej..często musiałam ciągnąć go na siłę do domu. Ludzie tu zapewne pamiętają jak musiałam go na siłę ciągnąć po schodach..Do dziś zostały mi pamiątki pozarywane ręce i bolący kręgosłup. Dziś z tym jest o wiele lepiej. Odkąd trafił do terapii behawioralnej bardziej się słucha jest w stanie zrozumieć że musi coś zrobić. Jednak opór jest nadal duży w sytuacjach np. nauki. Miłosz jest dzieckiem bardzo mądrym. Odkąd jest w terapii 1-1 robi niesamowite postępy, bynajmniej robił do pewnego momentu, gdy jego stan emocjonalny znów sie rozwalił. I Miłosz stał się bardzo autoagresywny. Swoją niechęć okazywał uderzając silnie o podłogę.  W nocy zaczął się moczyć. Kręcić. I powiedziałam koniec..dość..może jednak trzeba mu pomóc. W inny sposób niż tylko terapia. Umówiłam go do psychiatry. 2 listopada byliśmy. Dostaliśmy wiele cennych podpowiedzi. Jak inaczej próbować podchodzić do problemów Miłosza. Konieczne też wydaje się wznowienie terapii SI a więc muszą zrobić wszystko żeby znów do niej trafił. Dziś jade do szkoły integracyjnej może tam uda sie to zorganizować w ramach WWR. 
Pani dr zapisała też lek. Wiedziałam że nastąpi ta chwila. Byłam na to przygotowana. Chlorpotixen. Nie kolidujący z lekiem p/padaczkowym. W pierwszy dzień po podaniu dowiedziałam sie że Miłosz ani razu nie rzucił sie na podłogę w przedszkolu. Ani w następny..co do tej pory było normą. Miłosz znów pieknie głeboko śpi i sie nie moczy. Dawka jest minimalna. I wydaje się być już na tym poziomie skuteczna. Miłosz jest radosny, zadowolony, nie otępiały..no może troche mniej skoncentrowany. Ale to czas aby organizm przyzwyczaił się do leku. Nie wszystkim podoba się moja decyzja. Jednak nie wydaje mi się aby miał prawo się wypowiadać bo nigdy nie przeszedł przez takie piekło jak Miłosz. Bo nie chodzi tu o nikogo jak tylko o niego. Być może w jego główce teraz troszkę jest spokojniej. I być może nie warto było tak długo się bronić. Przecież wiadomo że najważniejsza i tak jest terapia. A jesli dzięki temu Miłosz będzie spokojniejszy to i ja jestem. 
Dziś zaczynam szkolenie z terapii behawioralnej. Naprawdę wielkim łudem szczęścia się zakwalifikowałam. Zamierzam dobrze to wykorzystać. 


3 komentarze:

  1. Kasiu , więc życzę Ci dużo siły, wiem że będzie Ci potrzebna. Sama kilka lat temu przeszłam szkolenie terapii behawioralnej, i wiem że to nie jest łatwe. Czasem ta systematyczność doprowadzała mnie do szału ;-), ale czego się nie robi dla dzieci :-)
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. "Lek na autyzm"...
    Gratuluję postępów!
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję docirlkiwości, postępów!Życzę ton cierpliwości,miłości. tego nam bardzo potrzeba każdego dnia.I wychodnego od czasu do czasu.
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń