Aniołowie

środa, 31 października 2012

Adaptacja przedszkolna

Miłosz w przedszkolu nadal sie adaptuje, troche sie to przewleka w czasie z powodu nawracajacych choróbsk małego. Ledwo zacznie chodzić regularnie to znów łapie katar. Dziś znów nie poszedł bo ten zamiast przechodził nasilił sie tak że mały oddechu złapać mało nie mógł. Poszlismy go osłuchac na szczęscie oskrzela czyste, zawalone górne drogi oddechowe w tym głównie..nos. Dostał dalej pulneo i cos do noska na rozrzedzenie wydzielinki. Z nudów padł o 18.30 spać, już czuje o której wstanie rano:/
Za kilka dni mamy spotkanie w przedszkolu z panią dyrektor w celu diagnozy sensorycznej. Po diagnozie będą mogli ruszyć z indywidualną terapią SI. W tej chwili najwiekszy kłopot jest chyba ze stopami, zrzuca nam co 5 minut rajstopki, skarpetki, butki. Kupilismy kozaczki na zimę i stoją na półce poniewaz nie umie w nich chodzić, każde nowe buty to dla nas wyzwanie. 
Miłosz ma w przedszkolu zajęcia z logorytmiki ponoc bardzo lubi te ćwiczenia, w ogóle zawsze uwielbiał zabawki dżwiekowe, w domu nawet Kubie podkrada gitarę. 
Z pania logopedą ćwiczą dzwieki przy komputerze hmm a pózniej sie dziwić ze następne dziecko bedzie maniakiem komputerowym hehe. 
A najbardziej to chyba mały lubi salę poznawania świata, no tam to sie odbywa prawdziwe szaleństwo. Wczoraj tam zajrzałam a tam ciemno, dzieciaki pod plandeką, pod plandeką światłowodowe lampki i wariacje z panią..dyrektor:))) Zaczynam sie nie dziwić ze Miłosz juz nie płacze jak idzie do przedszkola, no sami powiedzcie czy tak wygląda nieszczęśliwe dziecko?
Fotki wprost od terapeutów w przedszkolu:))





2 komentarze:

  1. No przedszkole mu służy, dzieci bardzo lubią sale do Si i do doświadczeń świata ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. szczęśliwy Miłoszek, aż miło patrzeć.
    A chorobom mówimy stanowcze papapa

    OdpowiedzUsuń