Dziś podyskutuję sobie trochę na temat fikcyjnej pomocy dla dziecka niepełnosprawnego w szkołach ogólnodostępnych. Na temat integracji wypowiadać się za bardzo nie mogę ponieważ nie miałam z nią jeszcze do czynienia. Choć dużo się nasłuchałam i to niestety nie z tej dobrej strony.
Zacznijmy od tego jak jest teraz. Jak dobrze pójdzie i placówka jest chętna do współpracy to mniej więcej od pażdziernika mozna liczyć że cośkolwiek się ruszy. Jesli dziecko ma orzeczenie o kształceniu specjalnym szkoła jest zobowiązana napisać IPET czyli Indywidualny Program Edukacyjno Terapeutyczny. W którym zawrze zalecenie z poradni psychologiczno-pedagogiczne. Zalecenia z poradni bezwzględnie muszą byc przez szkołę zapewnione, bez tłumaczeń że nie mają specjalisty. Bo takowego szkoła jest zobowiązana zatrudnić. Za orzeczeniem o kształceniu specjalnym idzie zwiekszona subwencja oświatowa. Im "trudniejsza" choroba tym większa subwencja. Ogólnie szkoła tych pieniedzy może dostać nawet 50 tys zł rocznie. I tu zaczynają sie schody. Bo gdzie są pieniadze tam są problemy. Do tej pory subwencją rządził samorząd. I nawet jeśli szkoła poprosiła o pieniadze mogli odmówić, tłumacząc się zbędnym wydatkiem. tak do tej pory nikneły pieniadze mojego najstarszego syna który ma tylko 2 godz rewalidacji i godzine psychologa tygodniowo. Reszta pieniedzy nikneła w czeluściach gminy. A że gmina utrzymuje szkoły, pieniązki wędrowały sobie utrzymując wszystkich zdrowych uczniów. Co lepsze samorząd nie miał obowiazku wykazywać na co pieniadze zostały wykorzystane.
I wracając do tematu. Jak dobrze pójdzie na początku pażdziernika, dostajecie do podpisania IPET. Przeczytajcie go uwaznie, macie prawo do poprawek i dodania własnych opcji. IPET jest tworzony na etap edukacyjny ale powinien byc aktualizowany, czego najczęsciej szkoły nie robią.
I od tej pory mozecie liczyć, oczywiście tylko w teorii, na wspomaganie dla waszego dziecka.
Zacznijmy od najwazniejszego punktu. Nauczyciel Wspomagający. Jesli wasze dziecko go wymaga uważajcie na wpisy z poradni. Ponieważ poradnie z góry często mają narzucone co mają pisać żebyscie tego nauczyciela nie dostali. A więc wpis musi wyglądać następujaca : Dziecko wymaga nauczyciela wspomagajacego badz pedagoga specjalnego. Nie dajcie się wrobić w regułki typu albo wolontariusza, abo rodzica itepe..Bo dadzą wam sprzataczke do pomocy waszemu dziecku. Taki wpis nalezy natychmiast reklamować, składając odwołanie od orzeczenia.
I tak, w szkołach ogólnodostepnych jest mozliwość zatrudnienia nauczyciela wspomagającego. nie musi to byc klasa integracyjna. Sa na to odpowiednie paragrafy. W tej chwili samorządy migają sie przed ta mozliwością jak mogą. Ale nie należy w tej kwestii ustepywać, ponieważ taka forma pomocy należy się waszym niepełnosprawnym dzieciom. I bez tej pomocy reszta "pseudoterapii" to fikcja.
Jesli macie przyznanego nauczyciela wspomagającego z odpowiednim doświadczeniam to połowa sukcesu. Bo zwykle bywa że szkoła nie ma zielonego pojecia na czym owa funkcja ma polegać. Sam NW również. No ale to przy dobrych chęciach można odrobić, są kursy, ksiązki, inne szkoły w których mozna zasięgnąć języka..Tylko trzeba chcieć. A z tym też raczej cięzko.
Następna rzecz. Realizacja zaleceń punktów orzeczenia. To chyba najwiekszy orzech do zgryzienia.
Bo np. logopedia to normal praktycznie każda szkoła go zatrudnia. Ale już terapia SI, socjoterapia czy TUS to dla wielu szkól płachta na byka. Rodzice często się dowiadują że nie mają odpowiedniego specjalisty. Że nie organizują takich zajęć. A guzik to rodzica interesuje. Zalecenie jest i szkoła musi je realizować. Nawet jesli samorząd odmówi na nie pieniędzy. Tylko juz rodzica w tym głowa żeby je wychodzić, wyprosić, wygrozić. Na początku roku składajcie pisma do dyrekcji jakie zajecia mają być z dzieckiem realizowane. Pismo oczywiście za potwierdzeniem złożenia, żeby gdzieś nie zgineło w czeluściach szuflady.
Z początku moze to wygladać zachęcająco. Obiecane zajęcia, opieka nad dzieckiem. Rodzic uspokojony bo udało się dziecko załatwić terapię. Nic bardziej błednego. Bo przecież akurat w tym dniu gdy wasze dziecko miało miec zajęcia nauczyciel nagle zachoruje, bardzo pilnie musi wyjechać, ma interwencję w sprawie innego dziecka i taaaaak czas leci, ucieka, a wasze dziecko jak było bez dodatkowych zajęc tak jest nadal. Dlatego nazywam to fikcjoterapią. Za chwilę długa przerwa świateczna, potem ferie i nagle się okazuje że wasze dziecko miało przez całe półrocze raptem 3-4 godziny zajęć dodatkowych!! Można oczywiście pisac skargę do dyrekcji, iść do kuratorium. Tylko że w tej sytuacji stajecie się persona non grata.
I tak dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Po wieloletnich walkach pewnej grupie ludzi, których podziwiam i szanuję udało sie w końcu przekonać TYCH U GÓRY że zwiekszona subwencja oświatowa nalezy się nie samorządowi, nie gminie, tylko dziecku, temu choremu, niepełnosprawnemu dziecku, które bez zwiekszonych środków nie ma żadnych szans na równouprawnienie w szkołach ogólnodostepnych. Od nowego roku subwencja będzie musiała byc w całości przeznaczana na potrzeby dziecka z orzeczeniem o kształceniu specjalnym. Co więcej samorząd bedzie musiał się rozliczyć z każdej złotówki wydanej na ten cel. Brzmi jak bajka prawda? Dzieki temu rozwiązaniu my rodzice odzyskamy prawo głosu. Oczywiście nadal na naszych barkach bedzie spoczywać dopilnowanie na co subwencja zostanie przeznaczona. Do czego zachęcam wszystkich rodziców dzieci niepełnosprawnych. Dzieki takiemu rozwiązaniu tej sprawy to co napisałam u góry to bedzie przeszłość. Bedziemy mogli składać wnioski z uniesioną do góry głową. I nie będziemy żebrać o litość.
Mój post jest dziś dość ostry. Ponieważ mam serdecznie dość proszenia. Dla niektórych dzieci najlepszym rozwiązaniem są placówki specjalne. Ale tam najczęsciej wymagane jest upośledzenie umiarkowane. Dzieci z normą intelektualną lub powyżej do takich placówek zwyczajnie się nie nadają. Moim noworocznym życzeniem jest aby szkoły ogólnodostępne stały sie jak placówki specjalne - przygotowane na uczniów niepełnosprawnych. Żeby wiedziały i CHCIAŁY jak pomóc i takim uczniom. Bardziej wymagającym ale równie potrzebującym nauki.
O tym, jak być powinno, a jak jest można by pisać i pisać...
OdpowiedzUsuńJednak nie mogę się zgodzić z "Moim noworocznym życzeniem jest aby szkoły ogólnodostępne stały się jak placówki specjalne", bo niestety nie wszystkie placówki specjalne są takie, jak Twojego Miłoszka.
Ja życzę sobie żeby ani przedszkole integracyjne mojej córki, ani Jej przyszła szkoła nigdy NIE były takie, jak jedna z placówek specjalnych w moim mieście.
Pozdrawiam
Justyna to moje marzenie więc ma sie spełnić na moje kopyto ;) Masz racje nie wszystkie placówki specjalne są idealne, nasza też nie jest, ale nie muszę chodzić i prosić żeby moje dziecko miało zajęcia, tam wiedzą jakie to ważne żeby były regularne i odpowiednio prowadzone. A w masówkach no cóż..od psychologa szkolnego usłyszałam ze z moich dzieci i tak już nic nie będzie, czy to się da w jakiś sposób skomentować? Ja ząs tobie życzę żeby nowa reforma spowodowała że w każdej szkole bedziecie czuć się bezpieczne
OdpowiedzUsuńOżesz... to chyba był psychol a nie psycholog! Mimo, że często zaciskam zęby (potem żałuję), to chyba bym na Twoim miejscu nie wytrzymała i za kudły wyszarpała!
Usuń