Dziś po tych 3 latach mogę tylko powiedzieć jedno..ten kto to pisał to jakiś skończony idiota.
Jeszcze do lutego 2015 r można było śmiało powiedzieć że Miłosz jest dzieckiem niemówiącym. Dość słabo się komunikującym. Na pewno pewne słowa wywołała praca z naszą panią Kasią. To u niej Miłosz odkrył że w ogóle buzia służy do mówienia. Jednak pecs nie przyspieszał rozwoju mowy. U Miłosza była jakaś blokada. Nie potrafił zrozumieć że mowa może służyć komunikacji. Przełomem był zakup MÓWika. Odtwarzając komunikaty nagle zaczął rozumieć że za pomocą mowy również można osiągnąć zamierzony cel. Może sobie pomyslał że skoro obrazki moga mówić to on tez może? O wiele szybciej niż obrazkami czy nawet gestami. Jego pierwsze zdanie to była echolalia komunikatu z mówika "ja chce pić kolę". Echolalia ale w formie komunikacyjnej. Następnym krokiem ku mowie był turnus rehabilitacyjny gdzie Miłosz miał intensywną terapię logopedyczną. Pani była świetna w tym co robi bo Miłosz potrafił codziennie wychodzić od niej z nowym słówkiem czy nowymi sylabami. Panią Martynę najchętniej ulokowałabym u siebie w domu, po roku terapii z nią Miłosz mówiłby lepiej od nas wszystkich.
Ukoronowaniem tej całej roboty jest nowe przedszkole Miłosza - gdzie ciągła praca, walka o kontakt wzrokowy, o wymawianie słów, o komunikację dała wprost niesamowite efekty. Ale żebyście je zrozumieli muszę opisać nasz wspólny dzień.
Miłosz lubi wychodzić na balkon ale lubi też biegać po domu z gołą pupą. Pokazał paluszkiem że chce wyjść na balkon. Więc tak mimochodem (Miłosz miał tez problemy ze zrozumieniem mowy) rzuciłam ze wyjdzie o ile ubierze majteczki. Patrze a on leci i się ubiera. No to wyszlismy. Jak tylko wyszlismy na balkon Miłosz mówi "buty" co oznacza spacer. Wiec ok mówie idz ubieraj buty. Ubrał i czeka, Niestety buzia brudna mówie do Miłosza idż ją umyć. Miłosz kręci głową że NIE - bardzo adekwatnie czego tez do tej pory nie było. Wiec ja mówie jak nie to nigdzie nie idziemy. No to Miłosz sie zebrał kran odkrecił i buzie umył - sam. Ja już w niezłym szoku bo naprawde takie rzeczy się nie zdarzały, Wyszlismy i tak cała drogę mówił "TU" i pokazywał paluszkiem gdzie idziemy. Na placu uwielbia ostatnio wysoko się bujać i tam nauczyłam go krótkiego zdania. I mam nawet sfilmowane. Co więcej zaczął go od razu w domu adekwatnie do sytuacji stosować.
Daj mi. Prawda że słychać wyrażnie? Szok szok i niedowierzanie. Na plac przybiegł chłopiec na nieszczeście z autkiem które można się odpychać nogami no i lament bo dziecko ma "CAR" i to jeszcze "BLUE". Cóz ewidentnie jest dwujęzyczny. W pewnym momencie powiedziałam że moze pójdziemy na inny plac. Miłosz poderwał się i ze słowem "PLAC" pobiegł w stronę innego placu zabaw. Pode drogą ćwiczyliśmy STOP. To stop ratuje nam życie i jest niesamowitym ułatwieniem. Już tak bardzo się nie boję o każdy krok poza domem,
Liczył też płotki po angielsku do 20 parę. W sytuacjach gdy potrzebował pomocy wołał "help me".
Wracając do domu zapytałam go czy zajdziemy do sklepu po jajko. Miłosz pokiwał głową na TAK. Gdy dochodzilismy do sklepu powiedział SKLEP EJ BI SI. Bo sklep nazywa się ABC. A wychodząc powiedział do pani PA. Teraz układa cukierki i mówi "mam punkt". W miedzyczasie bawił się klockami i co chwilę rzucał "teraz ja" "teraz pani". To tylko ułamek tego co dziś się zadziało. Tak naprawde do końca sama nie wiem co się dzieje. Ale chwilo trwaj. Przez te 3 lata nauczyłam cieszyć się drobiazgami. I ktoś to czytając może powiedzieć wariatka. Tak jestem wariatka. Wariatka co zaczęła wierzyć w cuda. Bo własciwie zrozumie tu mnie najbardziej inna osoba która ma kontakt z autyzmem. W całym moim opisie wcale tak naprawdę nie chodzi o mowę. Bo można mówić ale się nie komunikować. A Miłosz odkrył że mowa = komunikacja. I to w tym wszystkim jest najpiękniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz