się dzieją. MIłosz dziś zjadł kalafior. Gały mi z orbit wyszły. Od jakiegoś czasu widziałam że zrobił się śmielszy co do innych jadalnych produktów. Ale takiego cudu się nie spodziewałam. Przyzwyczaiłam się do jego stałej i monotonnej diety. JUż myslałam że nigdy nie uda się z tym wygrać. Duża w tym zasługa przedszkola gdzie konsewentnie był namawiany do próbowania nowości. I tak zaczał jeść zupę, makaron, jajka, kalafior, widać było że jest zaciekawiony smakiem, a może po prostu był bardzo głodny. Niewazne grunt ze spróbował, dwa razy wypluł, ale zjadł nawet dość sporo, warzywo, jego pierwsze od czasu pojawienia się wybiórczość, prócz ziemniaka oczywiście.
Może podobnie jak jedzenie pojawi się niespodziewanie mowa? Od dziś wróciła mi wiara w cuda i nadzieja..
super;))))
OdpowiedzUsuńSuper!!!! Gratulacje:)
OdpowiedzUsuńKalafior,mniam-oby tak dalej i tylko dobrze!!!!!Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńU as Julka w przedszkolu musi spróbować wszystkiego, nieważne ile zje ważne aby poznała nowy smak.
OdpowiedzUsuńJesteśmy tym co jemy ;-) podobno
OdpowiedzUsuńSuper info....
dzieki za miłe komentarze
OdpowiedzUsuń