Wczoraj w nocy Milosz niespodziewanie zagorączkował. Myslelismy ze sie tylko zagrzał pod kołdrą. Podalismy środek od gorączki, niestety za pózno. Skutkiem był silny napad padaczkowy. A już zaczynałam się łudzić że na lekach ataków mieć nie bedzie..
Dziś na cito lekarz, niestety rozłozył ręce, poprosiłam o skierowanie do Instytutu Matki i dziecka. I tu szok bo nas nie przyjmą, skoro dziecko gorączkuje oni się nie podejmą jego przyjęcia na oddział. Niewazne czy to gorączka infekcyjna czy nie. Mamy sobie błagać Olsztyn o jakieś badania. Bez łaski..zdecydowałam, czekamy na termin w Chorzowie. Gorączka okazała się najprawdopodobniej jelitówką. W poniedziałek odbędziemy konsultacje z alergologiem-pediatrą w Biskupcu. Może ona coś nam podsunie. Lekarz nie chce straszyć ale wspomina znów o chorobach układowych które mogą się kluć w organizmie i dwa lata. Nie rozumiem tylko czemu jesteśmy odsyłani od specjalisty do specjalisty i nikomu nie zalezy żeby poznać przyczynę gorączek Miłosza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz