Aniołowie

środa, 8 stycznia 2014

Droga przez piekło

Tak, tak znów mamy powtórkę z rozrywki. Nasz droga powrotna do domu z przedszkola przypomina jakąś parodię tylko że mi nie do śmiechu. A zapowiada się zawsze tak niewinnie, swobodny truchcik, zmienia sie po chwili w galop, pędzący MIłosz na złamanie karku w drodze przeciwnej niż dom. NIe reaguje na stop, oniec, zatrzymaj się. I nieważne że na łep leje, że kałuże, super się w nie wskakuje, żal tylko że kaloszków nie załozy. A i usiąść w kałuży też jest wygodnie. Dziecko samo nie wie o co matka tak się piekli. A jeszcze fajniej jest nagle przebiec na drugą stronę ulicy nie patrząc czy coś przypadkiem nie jedzie.. :( Coraz poważniej zastanawiam się na smyczą dla Miłosza, bo zwyczajnie za nim nie nadązam. Kolejna schiza przechodzenie z ulicy na drugą stronę co chwila. Jeszcze mandatu nie dostaliśmy za przejscia w niedozwolonym miejscu..jeszcze. Tak więc dziś zaliczyliśmy z 7 padnięć na glebę, z 15 kałuż..Ludzie się coś dziwnie na nas ostatnio patrzą. A smyk w końcu się rozchoruje bo codziennie wraca mokry. Jutro nie idziemy na spacer, wolę się z nim szarpać 400 metrów niż półtora km, które codziennie z nim robię dla jego zachcianki, w końcu spacery są zdrowe ale nie takie,  raczej.
Za tydzień w przedszkolu bal przebierańców. Chwała Bogu jakiś czas temu zakupiłam w Malborku przebranie rycerza więc nie będzie z tym problemu. Mam nadzieje ze Miłosz nie będzie miał nic przeciwko.
A my czekamy dziś na księdza. MIłosz ma z tym mały problem ponieważ koniecznie chce już ścielić łożko a tu nie bardzo bo w tym pokoju przygotowane do koledy. Słyszałam pogłoski że nawet o 20ej może zawitać. Oby nie tak długo, bo oszaleje. 
Jutro w ramach WWR terapia SI. Może się uda zrobić w końcu zdjęcia. Będe w niej uczestniczyć i podglądać jak ćwiczyć z dziećmi w domu. O ile Miłosz jest już troszkę wyprowadzony o tyle Mati ma z tym duże problemy. W piątek mam zebranie w szkole w sprawie Mateo może uda się wywalczyć dla niego też jakąś pomoc. W końcu po to robiłam opinię psychologiczną. Niepokoi mnie też fakt stwierdzony przez miejscowego lekarza, ze Mateo ma krzywy kręgosłup. Może szkolny rehabilitant mógłby się też nim trochę zająć. 
Dziś po raz kolejny miałam okazję się przekonać jak Miłosz pięknie pokazuje paluszkiem obrazki. Bez problemu wskazał piłkę, autka, zegarek, misia. Poproszony o wskazanie świeczki pokazał lampę ale co tam był blisko co nie??

7 komentarzy:

  1. Pamiętam jak ja miałam taki meksyk z Jackiem. Matko kochana ile mnie to sił i nerwów kosztowało, wiem że to nie jest łatwe psychicznie i fizycznie, ale wierz mi będzie lepiej.
    Dziś na turnusie wspominaliśmy czasy sprzed kilku lat i doszliśmy do wniosku że te parę lat temu nie wytrwalibyśmy ani jednego dnia , a teraz chłopcy radzą sobie świetnie. Tak wiec Kasiu duuużo cierpliwości.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie slowa to miód na moje uszy, żyje nadzieja ze tak kiedyś wlasnie będzie, dziekuje za mega optymistycznego posta

      Usuń
  2. Kacha, ja Ci mogę napisać dokładnie to, co Monika - cierpliwości i siły, kochana:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia post optymistyczny-ok, ale to post prawdziwy! I wytrzymaj jeszcze trochę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sił Kasieńko w oczekiwaniu na lepsze dni!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam Twój post i wiesz, jakoś dziwnie znajomo brzmi. Mogłabym napisać dokładnie to samo o naszej drodze powrotnej z przedszkola. Bieganie, zostawanie w tyle, uciekanie, siadanie w błocie - wszystko to przerabiamy. Kończy się tym, że muszę Adasia nieść, albo krzyczącego i kopiącego znosić z ulicy, którą jedzie samochód. Często po takim "spacerze" wszystkie ubrania muszę prać, łącznie ze swoją kurtką :/ Po przyjściu do domu najczęściej miałam ochotę się rozpłakać. U nas rozwiązaniem jest branie wózka i zostawianie w przedszkolu. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie, czy nie, ale inaczej nie dałabym rady. Adaś jakoś bardziej się wycisza wtedy, mruczy po swojemu, ale nie ma tych całych nerwów. Ale wiem, że nie każde dziecko w tym wieku 1) mieści się w dziecięcej spacerówce, 2) usiedzi w wózku. Uczenie się spacerowania zostawiam na czas, kiedy oboje jesteśmy wypoczęci, mamy mnóstwo czasu...i nie pada.

    OdpowiedzUsuń
  6. MamoAdasia chyba cię nie pocieszę.Przyszedł czas gdy Miłosz zaczął nam wózek wywracać całym sobą ze złości gdy nie szłam drogą którą on chciał. Z rozzewnieniem wspominam czasy gdy w nim siedział i się nie szarpał. Spacery to koszmar, tym bardziej ze mam chore nogi i cięzko mi za nim biegać. OCzywiście nie mówie ze tak musi być u was..

    OdpowiedzUsuń